Sól kuchenna, to powszechna i odwieczna przyprawa używana (a w europie nadużywana) do wszystkich potraw. Chemicznie rzecz biorąc to prawie czysty chlorek sodu, obojętny związek o charakterze jonowym, łatwo rozpuszczalny w wodzie i stanowiący główne źródło chloru i sodu, pierwiastków biorących udział w równowadze elektrolitowej organizmów komórkowych. W postaci dostępnej w sklepach zawiera ponadto naturalne domieszki chlorków potasu, wapnia, magnezu i innych metali, zależnie od pochodzenia i stopnia oczyszczenia. Jest jednak jeszcze coś.
Żeby to zobaczyć trzeba przyjrzeć się napisom na odwrocie opakowania. W większości przypadków pod informacją o kopalni, warzelni i pakowalni, obok informacji o jodowaniu, znajduje się informacja: "Przeciwzbrylacz: E 536". Już to budzi w wielu niepokój. Po co dodawać coś do soli? Czasem oprócz oznaczenia, podawana jest też nazwa przeciwzbrylacza: "żelazocyjanek potasu" co może wywołać zgoła przerażenie. I niestety wielu ludzi szukających informacji na ten temat, natrafia na coś takiego:
Gdy parę miesięcy temu wróciłam z zakupów z solą innej firmy niż zwykle (standardowo kupowałam najtańszą), postawiłam niewielkie opakowanie – oznaczone logo francuskiej firmy, produkującej zdrową żywność – na stole. Podczas obiadu, spontanicznie przeczytałam: E536.lub:
Szybko do internetu. To antyzbrylacz o nazwie żelazocyjanek potasu. Kiedy się pojawił w soli? Trudno powiedzieć, na jakimś forum jest pytanie „co to?” – data: 10.02.2007. Czyli trwa to już co najmniej kilka lat. Niby nieszkodliwy, dalszych info brak. Coś mi nie daje spokoju i szukam w Wikipedii. Wspomniano tu, że silnie toksyczny cyjanowodór powstaje pod wpływem mocnych kwasów. „Ok – myślę – nie będę łączyć soli z cytryną, na wszelki wypadek. Kwas żolądkowy też silny, na szczęście mało solę”. Ale polska wersja mnie nie satysfakcjonuje i znajduję potrzebne mi szczegóły na rumuńskiej Wikipedii (dziękuję jednocześnie niebiosom za wielojęzyczność!). Okazuje się zatem, że wystarczy temperatura 100C (zwykłe gotowanie czegokolwiek, np. wielbionych przez nasz naród ziemniaków), żeby nastąpił rozkład żelazocyjanku potasu, powstał rozpuszczalny w wodzie cyjanowodór, i już nie uchronisz się przed strasznymi cyjankami.Pragnę zaapelować z tego miejsca do wszystkich myślących, prawych polaków, odnośnie sprawy ważnej dla nas wszystkich. Chodzi o zorganizowanie niezależnej sieci produkcji i dystrybucji prawdziwej polskiej żywności[1]
Do soli , którą kupujemy często dodawane są środki chemiczne – antyzbrylacze, które zapobiegają tworzeniu się gródek w soli kuchennej zwłaszcza w wzbogaconej jodkami i fluorkami. Typowy antyzbrylacz to E536 – żelazocyjanek potasu. Pod wpływem działania silnych kwasów, tj. kwas solny w żołądku, związek ten rozkłada się rozkłada się i wydziela trujący cyjanowodór. Jeśli więc na opakowaniu soli znajdziesz oznaczenie E536 , odstaw ją na półkę. Sól , która jest drobna i miałka wydaje się ładniejsza , nie zbryla się i łatwo wysypuje z solniczki, ale to właśnie ona ma w swoim składzie E536. Ta, która już tak nie zachwyca i zbija się w grudki jest jednak naturalna. Nie kupuj więc soli z antyzbrylaczami![2]albo w listach dodatków żywnościowych:
E 535 - żelazocyjanek sodu; w postaci czystej jest trujący;Jest jeszcze Wikipedia, ale artykuł w języku polskim nie objaśnia w tej kwestii zbyt wiele, dlatego szukający na ten temat konkretów może się poczuć zdezorientowany. I tu wkraczam ja z zamiarem objaśnienia jak to z tym E jest. Ponieważ jednak temat zahacza o kilka innych ciekawych wątków chemicznych, będzie nie tylko o przeciwzbrylaczu, ale też o błękitnych mundurach, malarzach-alchemikach i odtrutkach. A zatem:
E 536- żelazocyjanek potasu; w postaci czystej jest trujący;
E 538 - żelazocyjanek wapnia; w postaci czystej jest trujący;[3]
Żelazocyjanek potasu lub ściślej heksacyjanożelazian (II) potasu, to arcyciekawy związek nieorganiczny, należący do grupy związków kompleksowych.
W zwykłych związkach chemicznych, wiązanie pomiędzy atomami jest tworzone przez uwspólnienie dwóch elektronów, po jednym z każdego wiązanego atomu. W wiązaniach jonowych ładunek tej tak zwanej wiążącej pary elektronowej jest silnie przesunięty w stronę jednego z atomów, ale nie całkowicie (o ile dobrze pamiętam, w chlorku sodu na chlorze znajduje się 76% ładunku, na sodzie 14% a reszta gdzieś pomiędzy - fizyka klasyczna tego nie wyjaśni), natomiast w wiązaniu kowalencyjnym para mieści się mniej więcej po środku. Atomy oddają lub przyjmują elektrony aby uzyskać w swym otoczeniu oktet - jest to stara zasada, wałkowana raz po raz w gimnazjach i liceach, więc nie będę się wdawał w szersze opisy.
Związek kompleksowy działa inaczej. Tu również tworzy się wiązanie z parą elektronów, ale obydwa pochodzą z jednego z atomów - nazywanego donorem - i przechodzą do drugiego - nazywanego akceptorem - zajmując potencjalne "puste" orbitale. Takie wiązanie nazywany koordynacyjnym. Wiązań takich może być utworzonych bardzo dużo, w niektórych przypadkach nawet kilkanaście (choć specjaliści nie są pewni czy w tzw kompleksach kanapkowych wszystkie donorowe atomy tworzą wiązanie) , zatem atom przyjmujący pary nazwany jest atomem centralnym, zaś cząsteczki lub atomy przyłączone ligandami.
Po takim iście podręcznikowym wstępie czas przejść do naszego związku. Mamy tutaj kation żelaza (II) otoczony sześcioma skoordynowanymi anionami cyjankowymi CN- , wypadkowy ładunek [(+2) + (-6)=(-4)] to -4, całe indywiduum zachowuje się zatem jak bardzo duży anion zobojętniany w tym przypadku potasem. Na dodatek kryształy wytrącające się z roztworu wiążą wodę w liczbie trzech cząsteczek na jedną cząsteczkę kompleksu, stąd wzór ogólny K4[Fe(CN)6] • 3H2O
Heksacyjanożelazian II
Selektywnie osadzając się na ściankach zarodków krystalizacji, promuje powstawanie igiełkowatych, kruchych kryształków, nie wiążących ze sobą ziaren soli. Większy dodatek powoduje ponadto, że sól przechowywana na zewnątrz nie twardnieje w jedną bryłę w temperaturach niższych od zera, co nazywane jest skawaleniem[4]. Krystalizacja soli w takich warunkach prowadzi do powstania tzw. "dendritic salt" co można tłumaczyć jako sól igiełkowata, u nas chyba nie znana. Jest używana jako sól kąpielowa i składnik solnych kosmetyków, gdyż łatwiej rozpuszcza się w wodzie i dobrze wchłania olejki zapachowe [5] Normy europejskie określają maksymalny poziom zawartości E 536 w soli spożywczej jako 20 mg/kg[6]
Czy jednak taki związek cyjanku z żelazem, nie uwalnia aby tego cyjanku?
Każdy kompleks cechuje określona trwałość. Określa się ją liczbowo jako logarytm z ilorazu stężenia kompleksu podzielonego przez stężenia cząstek powstałych w wyniku jego rozpadu. Dla tego związku wynosi ona 24. Oznacza to, że wynik ilorazu można przedstawić jako 10^24 (1000000000000000000000000) - tyle razy więcej jest kompleksu niż produktów rozpadu. Co to oznacza? Przyjmijmy, że mamy do czynienia ze stężonym roztworem. Rozpuszczalność to 289 g/dm³, co daje stężenie 0,785 mola związku w litrze. Mol to 6,0221x 10^23 cząsteczek. Mamy zatem rozpuszczone 4,725 x 10^23 cząsteczek (obrazowo: 472500000000000000000000 cząsteczek). Podzielmy tą liczbę przez wynik ilorazu w stałej trwałości a z wyniku wyciągnijmy pierwiastek siódmego stopnia* i wyjdzie nam około 0,9 cząsteczki cyjanku. W praktyce, uwzględniając chaotyczną postać równowag chemicznych, możemy uznać, że w takim roztworze czasem jest jedna-dwie cząsteczki cyjanku a czasem żadna.
To bardzo trwały kompleks.
Jak już wspominałem, w jednym kilogramie soli jest 20 miligramów żelazocyjanku, dlatego praktycznie rzecz biorąc nie ma tam żadnej cząsteczki cyjanku. A co z zarzutami o rozkładanie się w żołądku? Aby do tego dojść, muszę znów wdać się w chemiko-historyczną dygresję:
W 1704 roku, niemiecki malarz Diesbach usiłował otrzymać sztuczny odpowiednik czerwieni koszenilowej - cennego a zarazem drogiego barwnika otrzymywanego z pancerzyków owadów nazywanych Czerwcami. Wiąże się z tym zresztą ciekawy fakt, mianowicie pierwotnie barwnik otrzymywano z larw czerwca polskiego, owada żerującego na roślinie zwanej Czerwcem i zbieranej w miesiącu czerwcu. Ponieważ zaś barwnik ten był naszym produktem eksportowym już we wczesnym średniowieczu, aż do odkrycia w podbitej Ameryce czerwca żyjącego na kaktusach, sądzi się, że nazwa miesiąca wzięła się od tych owadów. Koszenila była jednak droga - do wytworzenia kilograma potrzeba 150 tysięcy owadów - miała jednak tą zaletę, że była bardzo trwała, nawet jak na barwniki naturalne, choć i tak po pewnym czasie blakła. Dlatego Diesbach postanowił otrzymać coś do niej podobnego ale tańszego.
Zmieszał ze sobą siarczan żelaza i potaż, pożyczony od niejakiego Dieppela. Potaż był zanieczyszczony pozostałościami "oleju zwierzęcego Dieppela" - był to produkt ogrzewania do zbrązowienia różnych odpadowych materiałów zwierzęcych, jak kopyta, skóry czy zaschnięta krew. Nie wiem dlaczego, może chodziło o alchemię. Dieppel twierdził w rozprawie doktorskiej, że jego olejek jest panaceum i zalecał go na tyfus, cholerę, padaczkę i inne choroby, co do czego ówcześni mieli sporo wątpliwości.
Potaż miał być właściwie wyrzucony i dlatego malarz zdobył go za darmo. Podejrzewam, że zamierzał otrzymać coś w rodzaju czerwieni żelazowej, mając nadzieję na stworzenie czegoś bardziej czerwonego, jednak gdy zmieszał oba składniki otrzymał coś o blado-fioletowym kolorze. Gdy przemył masę wodą dla rozpuszczenia nadmiaru składników, na dnie pozostał mu osad barwy intensywnie błękitnej, nierozpuszczalny w wodzie, nie blaknący na świetle i idealnie nadający się jako pigment malarski.
Dotychczas jedynym niebieskim pigmentem była ultramaryna, której dzieje i własności opisałem w jednej z poprzednich notek, będąca pochodną pewnego minerału, bardzo przy tym droga a zarazem wrażliwa na wilgoć i światło. Błękit można było otrzymać też ze związków miedzi, ale ten zieleniał lub brązowiał bardzo szybko. Nic więc dziwnego, że gdy w 1710 roku pojawił się "błękit berliński" o cenie dziesięciokrotnie niższej, malarze wpadli w zachwyt. Był to na prawdę pierwszy barwnik syntetyczny, nie występujący w przyrodzie. Odkrywca początkowo nie wiedział co zaszło. Recepturę wraz z Dieppelem, odtworzył, również zresztą przypadkowo, Georg Ernst Stahl, który oprócz kilku odkrywczych prac dał się poznać jako jeden z twórców teorii flogistonowej.
Z poparciem Pruskiej Akademii Nauk zaczęto produkować pigment, nie ujawniając jednak jego receptury aż do 1724 roku, gdy pewien anglik opublikował pełny opis w czasopiśmie Philosophical Transactions. Za najstarsze dzieło do którego użyto błękitu pruskiego uważa się obraz "Złożenie do grobu" Pietera van der Werffa z 1709 roku. Od tego momentu błękit rozpowszechnił się w malarstwie. Jednak nawet odkrywcy zachodzili w głowę, co takiego na prawdę zachodziło i czym właściwie była otrzymana przez nich substancja.
Dopiero w 1754 roku, francuski chemik Pierre Macquer stwierdza, że po gotowaniu błękitu z mocnym kwasem otrzymuje się tlenek żelaza i pewną lotną substancję, z której ponownie można go ponownie otrzymać. Substancja ta została wyodrębniona a po stwierdzeniu jej kwaśnych właściwości, nazwana kwasem cyjanowym, od greckiego Cyanos co oznacza "błękitny". Nie była to zupełnie poprawna nazwa, bo sam cyjanowodór jest raczej bezbarwny, zaś w języku angielskim popularna stała się nazwa Kwas Pruski. Skojarzenie utrwaliło się, gdy kolor został oficjalnie przyjęty za barwę pruskiej armii, dla odróżnienia od zieleni wojsk rosyjskich; wadą pigmentu była podobno łatwość spierania się wraz mydłem. Po udowodnieniu składu, i potwierdzeniu że barwnik powstaje po zmieszaniu soli żelaza ze związkiem cyjanku z żelazem, nazwano ten związek żelazocyjanem, choć sam ma akurat kolor żółty. I tak to się zaczęło.
Dziś możemy odtworzyć rzeczywisty przebieg wydarzeń. Dieppel ogrzewając z potażem odpady zwierzęce, zawierające dużo białka a zatem i azotu, wytworzył między innymi pewną ilość cyjanków i cyjanożelazianów, te w połączeniu z żelazem stworzyły cyjanożelazian żelaza - związek, w którym metal jest zarówno kationem jak i anionem. Bardzo podobną reakcję wykonywałem niedawno na zajęciach z analizy związków organicznych, tylko tutaj użyłem metalicznego sodu. Tworzenie błękitu pruskiego jest też reakcją charakterystyczną dla wykrywania cyjanków. W pierwszym etapie pierwsze porcje dodanego siarczanu żelaza II tworzą cyjanek żelaza:
Fe2+ + 2CN- = Fe(CN)2
który wobec obecnych jeszcze w roztworze cyjanków zamienia się w heksacyjanożelazian:
Fe(CN)2 + 4CN- = [Fe(CN)6]4−
będący, jak się rzekło, związkiem bardzo trwałym a w związku z tym równowaga reakcji jest bardzo silnie przesunięta w kierunku jego wytworzenia. Sole żelaza II łatwo ulegają utlenieniu do żelaza III, które reaguje z żelazocyjankiem dając osad błękitu:
4Fe3+ + 3[Fe(CN)6]4− = Fe4[Fe(CN)6]3
Tak naprawdę mamy zatem do czynienia z kwasem bardzo rozcieńczonym, zupełnie niewystarczającym do rozkładu E 536. Co jednak z rozkładem termicznym?
Idąc za pierwszym cytowanym tekstem zajrzałem do rumuńskiej Wikipedii, i rzeczywiście pisze tam, że w temperaturze 100 stopni Celsiusza ulega rozkładowi do chlorku żelaza i cyjanowodoru.[8] Stwierdzenie jest linkowane do rumuńskiego portalu medycznego tam natomiast źródeł brak. Zastanawiające jest tutaj, dlaczego z rozkładu związku pod wpływem samej tylko temperatury, miałby powstawać chlorek żelaza - przecież w związku brak chloru. Jedynym wyjaśnieniem jest to, że związek rozkłada się w tej temperaturze w obecności kwasu solnego - inaczej musiałby nam z niczego powstawać chlor. Ostatecznie dalsza część artykułu stwierdza, że związek jest bezpieczny i tylko minimalnie toksyczny.
Inne źródła do jakich zaglądałem stwierdzały, że rozkład termiczny czystego związku następuje dopiero powyżej 200-300 stopni, podczas topnienia[9], natomiast w stu stopniach traci jedynie wodę krystalizacyjną(niektóre źródła podawały temperaturę rozkładu na 400 stopni). Wedle karty charakterystyki spożycie wywołuje jedynie objawy słabego podrażnienia. Zresztą nawet gdyby cały związek uległ rozkładowi, jego szkodliwość byłaby niewielka. Policzmy:
Do soli dodaje się go 20 mg/kg. Dzienne spożycie soli wynosi do 10 gramów co stanowi 1% kilograma. W tej ilości - jeśli w całości pokryjemy ją kupioną solą - będzie zatem zawarte 0,2 mg żelazocyjanku. Z tej ilości związku mogłoby się wydzielić 0,095 mg cyjanku. Za dawkę toksyczną uważa się ok. 20-50 mg a za śmiertelną dla człowieka 150-200 mg - ale, jak już pisałem, związek podczas gotowania się nie rozkłada.
A może jednak sam związek, bez rozkładu, jest w jakiś sposób toksyczny? Na przykład odkłada się gdzieś i po pewnym czasie szkodzi?
Przegrzebałem internet pod tym kątem dosyć dokładnie i znalazłem obszerne omówienia całkiem licznych badań toksykologicznych, które wam tu krótko streszczę: związek zdecydowanie nie ma skłonności do gromadzenia się. W badaniach w których wstrzyknięto roztwór do tętnicy nerkowej psów stwierdzono, że cała dawka ulega przesączeniu bez uszkodzenia nerek, bez wywoływania krwiomoczu czy białkomoczu. Żelazocyjanek podany we wlewach nie łączył się z białkami osocza. W badaniach na królikach stwierdzono wydalanie podobne do mocznika. W badaniach na ludziach po wstrzyknięciu dawek rzędu 0,6-6,5 g następowało szybkie wydalanie. W starym badaniu z lat trzydziestych stwierdzono, że u dzieci iniekcje związku w czasie od kilkunastu dni do kilkunastu miesięcy nie wywoływały uszkodzeń i zaburzeń układu moczowego (jak dla mnie badanie na dzieciach jest dosyć kontrowersyjne) .
Istnieje pewne ryzyko związane z wytrącaniem się osadu żelazocyjanku wapnia i magnezu w kanalikach nerkowych, możliwe dla wysokich stężeń, dlatego w innych badaniach sprawdzano wpływ końskich dawek związku - 20 kg suka, której podano łącznie 100 g związku wydaliła go całkowicie w ciągu 24 godzin, przy czym nie został później wykryty ani w kale ani w soku żołądkowym ani w krwinkach. Szczury, którym podawano dawki rzędu 200 g/kg masy wydalały większość związku z kałem i moczem. Pięcioro pacjentów z uszkodzoną wątrobą wydaliło większość dawki 50 mg w ciągu następnej doby.
Biologiczny czas półtrwania u zdrowych ludzi wynosi 135 minut, u psów 50 minut.
W grupie 111 osób, w tym części chorych na kłębuszkowe zapalenie nerek, w innej części na nadciśnienie i amyloidozę, nie stwierdzono działania toksycznego, przy czym 25% dawki było wydalonych w ciągu pierwszej godziny. W innym badaniu dziesięciu mężczyznom i dziesięciu szczurom przez 13 tygodni podawano dietę zawierającą 0; 0,05; 0,5; i 5% związku. Czynności organizmu były w normie w każdej grupie oprócz tej zjadającej pożywienie z 5% dodatku, gdzie stwierdzono niewielkie obniżenie stężenia hemoglobiny. U szczurów w grupie z 0,5% dodatkiem zauważalne były lekkie uszkodzenia nerek, w grupie 5% były większe ale nadal niegroźne.[10] Ostatecznie w badaniach na szczurach przyjęto za dawkę toksyczną wielkości1600 - 3200 mg na kilogram szczura, przy której występuje 5% ryzyko uszkodzenia nerek. 3200 mg to 3,2 grama czyli łyżka do herbaty. Nawet dla dawki 5000 mg/szczura nie stwierdzono działania teratogennego i rakotwórczego[6]
Znalazłem też opis przypadku klinicznego, w którym pewna kobieta usiłowała popełnić samobójstwo połykając czubatą łyżeczkę błękitu pruskiego i popijając alkoholem. Stwierdzono niewielką methemoglobinemię poniżej stężeń toksycznych. Brak powikłań sprawił, że po 12 godzinach można było wypisać ją do domu[10]
Podsumowanie:
Niektórych powyższy artykuł może znudzić w połowie, gdy po omówieniu historii biorę się za ścisłą chemię, dlatego streszczam wnioski w podsumowaniu. Nie wiem doprawdy jakiego rodzaju czytelnik jest moją grupą docelową.
A więc: żelazocyjanek potasu to nie cyjanek. Nie rozkłada się z wydzieleniem cyjanków w roztworach. Nie rozkłada się w żołądku ani w obecności octu czy cytryny, bo kwasy te są dla niego za słabe. Nie rozkłada się w czasie gotowania potraw. Jego zawartość w soli kuchennej sięga miligramów w całym kilogramie, zatem w ilości zużywanej każdego dnia zawarte są ślady tego związku. Gdyby zaś zjeść kilogram soli, to z pewnością zabójczy okazałby się nadmiar soli a nie jakieś tam dodatki.
Jest łatwo wydalany, nie gromadzi się w organizmie, nie upośledza wydalania trucizn i innych związków. Dopiero jedząc go łyżeczkami możemy narazić się na jakieś zagrożenie. Dlatego też apeluję z tego miejsca do Myślących Polaków: nie dajcie się zwariować!
A wciąż powątpiewających zapraszam do przejrzenia wszystkich źródeł i wyrobienia opinii; w końcu po to te wszystkie cytowania.
Ps.Cała ta afera ze sfałszowaną solą przydarzyła temu postowi popularności szczególnie od czasu gdy Fakt napisał, że żelazocyjanek i siarczan sodu to związki trujące. Jak zdaje się wynikać z badań, od takiej soli raczej nie dostaniemy skrętu kiszek, ale pozostaje tylko zastanowić się, ile jeszcze takich fałszerstw dzieje się w kraju a my o nich nie wiemy? Dla dalszego uspokojenia dodam tylko, że siarczan sodu, zwany przez farmaceutów solą glauberską, jest nieszkodliwy i najwyżej może zadziałać przeczyszczająco, chociaż w soli wypadowej jest go na to za mało. Niektóre gazety pomyliły go z siarczynem sodu pisząc że rozkłada witaminy. A już w ogóle podejście mediów do te sprawy jest skandaliczne.
-------------
Między innymi dzięki temu żelazo II jest jedną z odtrutek na cyjanki. Dawniej oprócz związku o powyższym wzorze wyróżniano jeszcze błękit "rozpuszczalny" o wzorze FeK[Fe(CN)6], jest to w zasadzie inna forma przybierająca postać koloidu, koagulującego wobec dodatku soli żelaza. Co ciekawsze podobna reakcja była kiedyś wykorzystywana przy odczytywaniu palimpsestów - pisałem już o kwasie galusowym którego używano w tym celu. Reakcja z pozostałościami atramentu pozwalała ujawnić wywabiony tekst, lecz i ten sposób okazał się zbyt inwazyjny.
Oprócz żelazocyjanku zawierającego żelazo II istnieje jeszcze związek z żelazem na wyższym stopniu utlenienia. Ten cyjanożelazian III, w dawnej nomenklaturze nazywany dla odróżnienia żelazicyjankiem, mający postać pomarańczowego proszku, można otrzymać również w wyniku utlenienia opisanego związku, na przykład za pomocą gazowego chloru.
A co się stanie, gdy cyjanożelazian III zmieszamy z żelazem II? Powstanie błękit pruski.
Intuicyjnie kojarzymy, że o ile w pierwszym przypadku powinien tworzyć się cyjanożelazian II żelaza III, to w drugim powinien powstać zupełnie inny związek, mianowicie cyjanożelazian III żelaza II, i rzeczywiście, ten drugi błękit nazwano dawniej błękitem Turnbulla. W rzeczywistości jednak w obu przypadkach otrzymujemy tą samą substancję, jedynie różnice w ilości poszczególnych składników (nadmiar żelaza lub cyjanku) podczas analizy mogą spowodować różnicę w odcieniach. Trzeba bowiem pamiętać, że w stanie stałym w większości związków o charakterze jonowym, nigdy nie mamy do czynienia z pojedynczymi cząsteczkami, sieć krystaliczna tworzona jest przez poszczególne jony połączone wszystkie w jedną całość - dlatego teoretycznie kryształ można uznać za bardzo dużą cząsteczkę.
Sieć krystaliczna błękitu pruskiego.
Objaśnienia: Fe2+; Fe3+, N; C. W narożu oktaedryczny układ ligandów.
Pod wpływem światła elektrony przechodzą od jednego atomu do drugiego zmieniając ich stopień utlenienia i adsorbując w ten sposób głównie ciepłe barwy co skutkuje nietypową dla żelaza błękitną barwą związku. Dlatego też połączenia żelazocyjanków z żelazem o tym samym stopniu utlenienia są bezbarwne, nazywane niekiedy bielą berlińską. Powyższa struktura wykazuje obecność szeregu luk między węzłami sieci, w które w sposób podobny jak z zeolitami wpasowywać się mogą atomy niektórych metali. Dlatego błękit jest wykorzystywany do leczenia zatruć na przykład Talem lub radioaktywnym Cezem, które wchłania w siebie i z nimi jest wydalany podobnie, jak węgiel medyczny przy zatruciach pokarmowych.
Po przejściu przez ten długi łańcuch skojarzeń przeję wreszcie do tematu szkodliwości:
RozkładJak już objaśniałem, związek jest zbyt trwały aby rozkładać się w roztworze, jak to jest jednak z kwasami?
Zasadniczo kwaśne środowisko przyśpiesza rozkład związku, jednak potrzeba tu kwasów o dużym stężeniu. Sądzę, że stężony kwas solny lub bardzo mocny siarkowy by wystarczały, zwłaszcza gdyby trochę z nimi związek pogotować. Właśnie w ten sposób odkryto cyjanowodór - francuski chemik gotował błękit pruski ze stężonym kwasem i zobaczył, że coś mu się wydziela.
Sok żołądkowy w porównaniu z resztą organizmu jest wyjątkowo kwaśną wydzieliną - odczyn mieści się zwykle w granicach 1- 2 pH. Samo wydzielanie tego kwasu następuje zresztą w ciekawy sposób - organizm nie może produkować go wprost w jakiś specjalnych gruczołach, bo zostałyby uszkodzone przez własny wytwór, dlatego jego składowe są zbierane z organizmu osobno. Enzym dehydrogenaza węglanowa łączy dwutlenek węgla z wodą, wytwarzając jony wodorowęglanowe i wodorowe, następnie jony wodorowe są aktywnie transportowane na zewnątrz komórek wyściółki do specjalnych kanalików i tam dopiero ulegają zatężaniu, mieszają się z jonami chlorkowymi transportowanymi w podobny sposób i są wyrzucane do żołądka. W ten sposób kwas jako taki nie jest obecny we wnętrzu żadnej z komórek.
A jak mocny jest kwas żołądkowy? 0,5 %
Oprócz żelazocyjanku zawierającego żelazo II istnieje jeszcze związek z żelazem na wyższym stopniu utlenienia. Ten cyjanożelazian III, w dawnej nomenklaturze nazywany dla odróżnienia żelazicyjankiem, mający postać pomarańczowego proszku, można otrzymać również w wyniku utlenienia opisanego związku, na przykład za pomocą gazowego chloru.
Heksacyjanożelazian III potasu
A co się stanie, gdy cyjanożelazian III zmieszamy z żelazem II? Powstanie błękit pruski.
Intuicyjnie kojarzymy, że o ile w pierwszym przypadku powinien tworzyć się cyjanożelazian II żelaza III, to w drugim powinien powstać zupełnie inny związek, mianowicie cyjanożelazian III żelaza II, i rzeczywiście, ten drugi błękit nazwano dawniej błękitem Turnbulla. W rzeczywistości jednak w obu przypadkach otrzymujemy tą samą substancję, jedynie różnice w ilości poszczególnych składników (nadmiar żelaza lub cyjanku) podczas analizy mogą spowodować różnicę w odcieniach. Trzeba bowiem pamiętać, że w stanie stałym w większości związków o charakterze jonowym, nigdy nie mamy do czynienia z pojedynczymi cząsteczkami, sieć krystaliczna tworzona jest przez poszczególne jony połączone wszystkie w jedną całość - dlatego teoretycznie kryształ można uznać za bardzo dużą cząsteczkę.
W tym przypadku sieć tworzą na przemian atomy żelaza II i III i otaczające je aniony cyjankowe. Zatem niezależnie jaki żelazocyjanek z jaki żelazem zmieszamy, atomy ułożą się w taką samą sieć,w której komórce elementarnej Fe3+ tworzy komórkę regularną, ściennie centrowaną, zaś Fe2+ pojawia się pośrodku krawędzi . Jony cyjankowe otaczają Fe3+ oktaedrycznie, łącząc się z nim poprzez atomy azotu, zaś z Fe2+ węglem.[7] Niestety nie znalazłem dobrego rysunku, więc musiałem wykonać własny:
Po przejściu przez ten długi łańcuch skojarzeń przeję wreszcie do tematu szkodliwości:
RozkładJak już objaśniałem, związek jest zbyt trwały aby rozkładać się w roztworze, jak to jest jednak z kwasami?
Zasadniczo kwaśne środowisko przyśpiesza rozkład związku, jednak potrzeba tu kwasów o dużym stężeniu. Sądzę, że stężony kwas solny lub bardzo mocny siarkowy by wystarczały, zwłaszcza gdyby trochę z nimi związek pogotować. Właśnie w ten sposób odkryto cyjanowodór - francuski chemik gotował błękit pruski ze stężonym kwasem i zobaczył, że coś mu się wydziela.
Sok żołądkowy w porównaniu z resztą organizmu jest wyjątkowo kwaśną wydzieliną - odczyn mieści się zwykle w granicach 1- 2 pH. Samo wydzielanie tego kwasu następuje zresztą w ciekawy sposób - organizm nie może produkować go wprost w jakiś specjalnych gruczołach, bo zostałyby uszkodzone przez własny wytwór, dlatego jego składowe są zbierane z organizmu osobno. Enzym dehydrogenaza węglanowa łączy dwutlenek węgla z wodą, wytwarzając jony wodorowęglanowe i wodorowe, następnie jony wodorowe są aktywnie transportowane na zewnątrz komórek wyściółki do specjalnych kanalików i tam dopiero ulegają zatężaniu, mieszają się z jonami chlorkowymi transportowanymi w podobny sposób i są wyrzucane do żołądka. W ten sposób kwas jako taki nie jest obecny we wnętrzu żadnej z komórek.
A jak mocny jest kwas żołądkowy? 0,5 %
Tak naprawdę mamy zatem do czynienia z kwasem bardzo rozcieńczonym, zupełnie niewystarczającym do rozkładu E 536. Co jednak z rozkładem termicznym?
Idąc za pierwszym cytowanym tekstem zajrzałem do rumuńskiej Wikipedii, i rzeczywiście pisze tam, że w temperaturze 100 stopni Celsiusza ulega rozkładowi do chlorku żelaza i cyjanowodoru.[8] Stwierdzenie jest linkowane do rumuńskiego portalu medycznego tam natomiast źródeł brak. Zastanawiające jest tutaj, dlaczego z rozkładu związku pod wpływem samej tylko temperatury, miałby powstawać chlorek żelaza - przecież w związku brak chloru. Jedynym wyjaśnieniem jest to, że związek rozkłada się w tej temperaturze w obecności kwasu solnego - inaczej musiałby nam z niczego powstawać chlor. Ostatecznie dalsza część artykułu stwierdza, że związek jest bezpieczny i tylko minimalnie toksyczny.
Inne źródła do jakich zaglądałem stwierdzały, że rozkład termiczny czystego związku następuje dopiero powyżej 200-300 stopni, podczas topnienia[9], natomiast w stu stopniach traci jedynie wodę krystalizacyjną(niektóre źródła podawały temperaturę rozkładu na 400 stopni). Wedle karty charakterystyki spożycie wywołuje jedynie objawy słabego podrażnienia. Zresztą nawet gdyby cały związek uległ rozkładowi, jego szkodliwość byłaby niewielka. Policzmy:
Do soli dodaje się go 20 mg/kg. Dzienne spożycie soli wynosi do 10 gramów co stanowi 1% kilograma. W tej ilości - jeśli w całości pokryjemy ją kupioną solą - będzie zatem zawarte 0,2 mg żelazocyjanku. Z tej ilości związku mogłoby się wydzielić 0,095 mg cyjanku. Za dawkę toksyczną uważa się ok. 20-50 mg a za śmiertelną dla człowieka 150-200 mg - ale, jak już pisałem, związek podczas gotowania się nie rozkłada.
A może jednak sam związek, bez rozkładu, jest w jakiś sposób toksyczny? Na przykład odkłada się gdzieś i po pewnym czasie szkodzi?
Przegrzebałem internet pod tym kątem dosyć dokładnie i znalazłem obszerne omówienia całkiem licznych badań toksykologicznych, które wam tu krótko streszczę: związek zdecydowanie nie ma skłonności do gromadzenia się. W badaniach w których wstrzyknięto roztwór do tętnicy nerkowej psów stwierdzono, że cała dawka ulega przesączeniu bez uszkodzenia nerek, bez wywoływania krwiomoczu czy białkomoczu. Żelazocyjanek podany we wlewach nie łączył się z białkami osocza. W badaniach na królikach stwierdzono wydalanie podobne do mocznika. W badaniach na ludziach po wstrzyknięciu dawek rzędu 0,6-6,5 g następowało szybkie wydalanie. W starym badaniu z lat trzydziestych stwierdzono, że u dzieci iniekcje związku w czasie od kilkunastu dni do kilkunastu miesięcy nie wywoływały uszkodzeń i zaburzeń układu moczowego (jak dla mnie badanie na dzieciach jest dosyć kontrowersyjne) .
Istnieje pewne ryzyko związane z wytrącaniem się osadu żelazocyjanku wapnia i magnezu w kanalikach nerkowych, możliwe dla wysokich stężeń, dlatego w innych badaniach sprawdzano wpływ końskich dawek związku - 20 kg suka, której podano łącznie 100 g związku wydaliła go całkowicie w ciągu 24 godzin, przy czym nie został później wykryty ani w kale ani w soku żołądkowym ani w krwinkach. Szczury, którym podawano dawki rzędu 200 g/kg masy wydalały większość związku z kałem i moczem. Pięcioro pacjentów z uszkodzoną wątrobą wydaliło większość dawki 50 mg w ciągu następnej doby.
Biologiczny czas półtrwania u zdrowych ludzi wynosi 135 minut, u psów 50 minut.
W grupie 111 osób, w tym części chorych na kłębuszkowe zapalenie nerek, w innej części na nadciśnienie i amyloidozę, nie stwierdzono działania toksycznego, przy czym 25% dawki było wydalonych w ciągu pierwszej godziny. W innym badaniu dziesięciu mężczyznom i dziesięciu szczurom przez 13 tygodni podawano dietę zawierającą 0; 0,05; 0,5; i 5% związku. Czynności organizmu były w normie w każdej grupie oprócz tej zjadającej pożywienie z 5% dodatku, gdzie stwierdzono niewielkie obniżenie stężenia hemoglobiny. U szczurów w grupie z 0,5% dodatkiem zauważalne były lekkie uszkodzenia nerek, w grupie 5% były większe ale nadal niegroźne.[10] Ostatecznie w badaniach na szczurach przyjęto za dawkę toksyczną wielkości1600 - 3200 mg na kilogram szczura, przy której występuje 5% ryzyko uszkodzenia nerek. 3200 mg to 3,2 grama czyli łyżka do herbaty. Nawet dla dawki 5000 mg/szczura nie stwierdzono działania teratogennego i rakotwórczego[6]
Znalazłem też opis przypadku klinicznego, w którym pewna kobieta usiłowała popełnić samobójstwo połykając czubatą łyżeczkę błękitu pruskiego i popijając alkoholem. Stwierdzono niewielką methemoglobinemię poniżej stężeń toksycznych. Brak powikłań sprawił, że po 12 godzinach można było wypisać ją do domu[10]
Podsumowanie:
Niektórych powyższy artykuł może znudzić w połowie, gdy po omówieniu historii biorę się za ścisłą chemię, dlatego streszczam wnioski w podsumowaniu. Nie wiem doprawdy jakiego rodzaju czytelnik jest moją grupą docelową.
A więc: żelazocyjanek potasu to nie cyjanek. Nie rozkłada się z wydzieleniem cyjanków w roztworach. Nie rozkłada się w żołądku ani w obecności octu czy cytryny, bo kwasy te są dla niego za słabe. Nie rozkłada się w czasie gotowania potraw. Jego zawartość w soli kuchennej sięga miligramów w całym kilogramie, zatem w ilości zużywanej każdego dnia zawarte są ślady tego związku. Gdyby zaś zjeść kilogram soli, to z pewnością zabójczy okazałby się nadmiar soli a nie jakieś tam dodatki.
Jest łatwo wydalany, nie gromadzi się w organizmie, nie upośledza wydalania trucizn i innych związków. Dopiero jedząc go łyżeczkami możemy narazić się na jakieś zagrożenie. Dlatego też apeluję z tego miejsca do Myślących Polaków: nie dajcie się zwariować!
A wciąż powątpiewających zapraszam do przejrzenia wszystkich źródeł i wyrobienia opinii; w końcu po to te wszystkie cytowania.
Ps.Cała ta afera ze sfałszowaną solą przydarzyła temu postowi popularności szczególnie od czasu gdy Fakt napisał, że żelazocyjanek i siarczan sodu to związki trujące. Jak zdaje się wynikać z badań, od takiej soli raczej nie dostaniemy skrętu kiszek, ale pozostaje tylko zastanowić się, ile jeszcze takich fałszerstw dzieje się w kraju a my o nich nie wiemy? Dla dalszego uspokojenia dodam tylko, że siarczan sodu, zwany przez farmaceutów solą glauberską, jest nieszkodliwy i najwyżej może zadziałać przeczyszczająco, chociaż w soli wypadowej jest go na to za mało. Niektóre gazety pomyliły go z siarczynem sodu pisząc że rozkłada witaminy. A już w ogóle podejście mediów do te sprawy jest skandaliczne.
Przypisy:
* w równaniu trwałej mamy stężenie kompleksu dzielone przez stężenia składowych podnoszone do odpowiednich potęg i mnożone przez siebie czyli [Fe(CN)6]/[Fe] X [CN]^6. Ponieważ [Fe]=1/6 [CN] to można dzielnik zastąpić przez [CN]^7; żeby uzyskać stężenie [CN] trzeba więc zastosować pierwiastek siódmego stopnia - jeśli się mylę to poprawcie, bo z rachunków jestem słaby, ale istoty tego że w roztworze wychodzi około prawie cząstka to raczej nie zmieni.
[1] http://tashiwater.wordpress.com/2011/04/11/myslacy-polacy-nie-dajmy-sie-zamordowac/
[2] http://www.infotuba.pl/styl_zycia/kulinaria/biala_smierc_czy_biale_zloto___a13235.xml
[3] http://super-sylwetka.pl/dieta/39-odzywianie/177-jak-czytac-etykiety-spozywcze-2
[4] James Derek Birchal "Sposób zapobiegania skawaleniu się chlorku sodowego" opis patentowy urzędu patentowego PRL, patent nr. 50177
[5] http://www.snowdriftfarm.com/askthechemist.html
[6] http://ec.europa.eu/food/fs/sc/scan/out70_en.pdf
[7] "Laboratorium chemii nieorganicznej", Praca zbiorowa pod red. dr J. Stroki (doc.)
[8] [... La peste 100°C se descompune şi se formează cianura de potasiu şi clorura de fier ] http://ro.wikipedia.org/wiki/E536
[9] http://alchem.eu/_upload1/pliki/potasu_zelazicyjanek.pdf
[10] http://ntp.niehs.nih.gov/index.cfm?objectid=6F5EB8C4-F1F6-975E-721334675DBBB7F5
* http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBelazocyjanek_potasu
* http://pl.wikipedia.org/wiki/B%C5%82%C4%99kit_pruski
* http://en.wikipedia.org/wiki/Potassium_ferrocyanide
* http://en.wikipedia.org/wiki/Prussian_blue
* http://en.wikipedia.org/wiki/Dippel%27s_Oil
* http://de.wikipedia.org/wiki/Berliner_Blau
*
Drogi Kubo!
OdpowiedzUsuńNa ten artykuł wpadłem przypadkiem po lekturze teflonowego "mythbustera". O ile z wnioskami tego drugiego się zgadzam, to z podsumowaniem powyższego wpisu - niekoniecznie.
Jestem chemicznym dyletantem, więc nie podważam Twoich wywodów. Ale mam inny oręż - filozoficzno-ekonomiczny: wolny wybór i wolny rynek. Jeśli mogę wybrać między produktem z jakimkolwiek dodatkiem i bez niego, to wybiorę bez. Zwłaszcza w soli - no bo po co mi przeciwzbrylacz? Do gara mogę wrzucić bryłkę, a co tam! A do solniczki włożę kilka ziaren ryżu i po sprawie.
To tak jak z cukrem w sokach owocowych czy konserwantach w dżemach: ani jedno, ani drugie nie jest do szczęścia potrzebne, co udowadniają produkty pozbawione tych dodatków. I ja wybiorę właśnie takie.
Ale dobrze, że są strażnicy rozumu, którzy nie pozwalają budzić się demonom. I za to Ci dziękuję.
Darek
Chm... to w zasadzie tak samo tłumaczyłem wczoraj znajomemu, czemu sypię do potraw inne curry niż on. Tamto było co prawda mocniejsze i mocniej zabarwione, ale miało glutaminian sodu. "Wprawdzie jak sprawdzałem, glutaminian nie jest trucizną ani narkotykiem jak niektórzy sądzą, ale wychodzę z założenia, że przyprawa powinna smakować sama z siebie. Jeśli trzeba ją 'dosmaczać' to moje zaufanie do producenta spada".
OdpowiedzUsuńA poza tym moje curry miało bardziej korzenny aromat.
Istnieją naturalne ligandy (siderofory), które tworzą bardziej trwałe kompleksy z Fe3+ niż cyjanki. Np. enterobaktyna (http://en.wikipedia.org/wiki/Enterobactin).
OdpowiedzUsuńMyślę, że ryzyko uwolnienia się cyjanków z K3Fe(CN)6 z soli jest niewielkie. Bardziej martwiłbym się o ludzi wcinających pestki owoców i leczących się witaminą B17.
Natomiast K3Fe(CN)6 jest utleniaczem (z ciekawymi aplikacjami w chemii organicznej), więc nie jest wykluczone, że coś w ciele ludzkim może utlenić.
Ciekawy artykuł - niestety obawiam się, że osoby widzące wszędzie trucizny nie zdołają przeczytać go nawet do połowy :)
OdpowiedzUsuńNiedawno trafiłem na Twój blog i przyznam, że cieszę się, że jest kolejny polskojęzyczny serwis o chemii w sieci! Myślę jednak, że krótsze ale za to częściej publikowane formy spotkają z większym uznaniem zwłaszcza laików...
PS. Mam dwie drobne uwagi co do tekstu:
- napisałeś "A jak mocny jest kwas żołądkowy? 0,5 %" - o mocy kwasów nie stanowi ich stężenie!
- warto w tego typu tekście zawsze wspomnieć Paracelsusa i Jego najważniejsze zdanie - "Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną" - nadal obserwuję ogromne niezrozumienie Jego słów w społeczeństwie...
Święte słowa Jakubie, święte słowa. Lubię wiedzieć co się kryje a tymi "witaminami" E, ale ponieważ jestem chemicznym laikiem przez cały artykuł nie przebrnęłam
UsuńJA SIE NIE NIE ZNAM, AIE DOBRZE ZE KTOŚ SIE INTERESUJE CZYM NAS KARMIĄ I PISZE O TYM. A NA TEN ARTYKUŁ TEŻ WPADŁEM PRZYPADKIEM JAK KUPIŁEM SÓL , NA OPAKOWANIU PRZECZYTAŁEM ŻE JEST W NIEJ E536 I ZACZĄŁEM SIĘ INTERESOWAĆ CO TO JEST.
OdpowiedzUsuńZainteresowałem się tematem soli i dodatków do niej po dość ciekawym zjawisku - sól (sprzedana jako spożywcza) po wrzuceniu do zimnej wody jednej łyżeczki tworzy się bryłka na dnie i zawiesina na powierzchni. Po intensywnym mieszaniu tworzą się grudki o średnicy około 2mm. W składzie soli jest wpisany omawiany w powyżej antyzbrylacz E536.
OdpowiedzUsuńZupa z tą solą ma dziwny gorzkawy smak.
Sól jest sprzedawana w Kauflandzie, dystrybutor - Cenos sp. z o.o. ul. Gen. Sikorskiego 22, 62-300 Września, produkt nazywa się "o'Sole Vita sól spożywcza dietetyczna niskosodowa".
Oczywiście wiem, że nie należy jej używać, ale nie wiem komu zgłosić taki przypadek. Proszę o informację jak i ikomu należy zgłosić.
Paweł Kosmowski
adres e-mail:pawelosmowski@op.pl
Niestety z mojej skrzynki nie są się słać listów na pańską, więc odpowiem tutaj.
UsuńSól niskosodowa zamiast chlorku sodu ma inne chlorki - potasu, wapnia, może i magnezu. Mają one słony smak ale z gorzkawym posmakiem (sprawdzałem), i to zapewne przyczyna złego smaku. Co do zawiesiny i grudek to nie wiem co może być przyczyną. Jeśli jest pan tym zaniepokojony, proponuję zwrócić się do najbliższej stacji SANEPiD-u z opakowaniem soli. Albo zbadają próbkę albo pokierują pana gdzie zgłaszać skargi.
Jeśli nie chce pan zaspamowania skrzynki, mogę skasować komentarz z adresem.
Do autora: to wszystko można by zwięźle streścić w kilku linijkach. Szanuj czas i energię psychiczną czytelników. Ale dobrze, że Twoja wypowiedź zawiera wiarygodne informacje.
OdpowiedzUsuńhtg@interia.pl
Czyli inaczej mówiąc tl;dr? A ja mam wrażenie że zmorą internetu nie są artykuły za długie tylko za krótkie. I mało cierpliwi czytelnicy, którzy wolą nie doczytać niż się dowiedzieć.
UsuńTak bez urazy...
Badanie na króliczkach i pieskach jest równie kontrowersyjne co badanie na dzieciach
OdpowiedzUsuńSzanowny Autorze.
OdpowiedzUsuńDodatków do żywności jest kilkaset. Jeżeli nawet wszystkie one są nieszkodliwe(?), to wiele z nich psuje smak jedzenia. Ja nie mam ochoty sprawdzać, czy kiełbasa zawierająca kilkanaście E-xxx będzie mi smakowała i zapamiętywać, które to z tych E spowodowały, że musiałem ją wyrzucić do kosza. Dlatego, pomijając całkowicie względy zdrowotne, jest to rozsądny powód, aby omijać produkty z dodatkiem... dodatków.
Jeśli ktoś chce - niech sobie omija. Celem wpisu było jednak to, aby ludzie czegoś konkretnego dowiedzieli się o tym związku, dotąd bowiem byli straszeni formułkami typu "oni dodają nam do soli trujący cyjanek". Co innego uważać na coś co się zna, a co innego bać się nieznanego na podstawie internetowej plotki.
UsuńPrzecież jakby dobrze pogrzebać, to na spiskowych stronach można znaleźć listy, na których jako szkodliwe oznaczono wszystkie dodatki z listy, włącznie z witaminą C (E 300), tlenem (E 920) czy kurkumą.
Natomiast kiepska jakość produktów mięsopodobnych jest w dużej mierze skutkiem stosowania wypełniaczy w rodzaju skrobi modyfikowanej chemicznie, czy krystalicznej celulozy, często stanowiących większość masy takiego "mięsiwa". Nic więc dziwnego, że jest to zaledwie zjadliwe, ale niekoniecznie strawne.
Z uszanowaniem...
Dziękuję bardzo za artykuł! Takich artykułów i blogów brakuje w internecie! Jest naprawdę ciekawy, mimo, że ja-nie-chemik szukający rozsądnych materiałów w pewnym momencie się pogubiłam. ;) Mimo to, od dzisiaj zostaję wierną fanką Twojego bloga. :)
OdpowiedzUsuńLekarz zalecił 14 x dodać kg soli do kąpieli co 2 dni. Poczułem się źle po 10 dniach. Pokazałem mu opakowanie z E536. Kazał odstawić tę sól, ponieważ "powierzchnia jest duża i E536 wchodzi łatwo". Stwierdził zatrucie. Być może to przypadek... Po 3-4 miesiącach przeszły zawroty, bóle głowy etc., których nigdy nie było wczesniej. Kurację dokończyłem po pół roku w soli bez E536. Inni stosują nawilżanie - dzieci oddychają E536.
OdpowiedzUsuńNaturalnym jest,ze wielkie koncerny ( nie tylko zywnosciowe ) zatruwaja nas na codzien.Gdybysmy mieli kontrolowac wszystkie etykietki wyrobow,ktore codziennie uzywamy czy spozywamy nie pozostalo by nam duzo czasu na inne czynnosci zycia codziennego.W reklamach swych wyrobow zaden producent na swiecie nie bedzie podawal ujemnych skutkow spozywania jego produktow -procz farmacji- bo nie sprzedalby nigdzie swego asortymentu.Zyjemy w czasach gdy od reklam wszelkiego sortymentu mozna dostac oczoplasow i dlatego nikt juz nie wie co dobre a co szkodliwe.Mam 69 lat i od wczesnego dziecinstwa spozywam sol kuchenna wszelkiej masci i nigdy nie patrzylem jaki przeciwzbrylacz E...ta sol posiada.Wydaje mi sie ,ze wszyscy ci co wyolbrzymiaja ten problem sa na uslugach konkurencji.Gdzie dzisiaj mozna kupic cos nieskazonego???Przeciez krowy caly dzien miela trawe skazona niezliczona iloscia trujacych pierwiastkow wiec i mleko co daja jest tez skazone-itd,itp
OdpowiedzUsuńPrzy takim podejściu do rzeczywistości aż dziw bierze, żeś dożył 69 lat, i być może to właśnie E536 Tobie zaszkodził.
UsuńZapomniałaś, że to właśnie nie kto inny tylko my konsumenci mamy wpływ na to, co bezpośrednio sprzedawca a w ostateczności producent nam sprzeda, bo to my kupujemy i jeśli soli z dodatkiem E536 nikt nie kupi, to producent przestanie go produkować. Tylko jeśli będziemy klientelą świadomą i rozumną. Między innymi dzięki rzeszom konsumentów, którzy dostają "oczopląsów" zamiast używać rozumu, mamy dzisiaj w Europie najzwyklejszą sól kuchenną z podejrzanym i zupełnie niepotrzebnym dodatkiem.
Widocznie w powojennych magazynach został nadmiar Zyklonu-B, skoro postanowili dodawać go do produktów spożywczych.
OdpowiedzUsuńTak jak kwas askorbinowy nie jest witaminą C bez obecności np flawonoidów tak chlorek sodu nie jest solą bez mikroelementów jakie zazwyczaj towarzyszą temu minerałowi. Ja wybieram z tego powodu naturalną sól kłodawską, morską czy himalajską.
OdpowiedzUsuńE 536 na podstawie obecnie posiadanej wiedzy nie jest szkodliwy ale proszę nie piszcie w komentarzach, że dodatki typu wzmacniacze smaku są nam obojętne. To ekscytotoksyny i można bez problemu znaleźć setki badań które to potwierdzają.
Widocznie w powojennych magazynach został nadmiar Zyklonu-B, skoro postanowili dodawać go do produktów spożywczych.
OdpowiedzUsuńNa pewno został nadmiar Zyklonu-B.
A tak poza tym -to bezczelność poprawiać dzieła Pana Boga! Z reguły dobrze się to nie kończy!
SOLI DEO GLORIA -docent0
Artykuł broni ludzi którzy dopuścili do sytuacji w której na masową skale stosuje się podejrzaną substancje zabronioną w USA.Być może to ten kraj narzuca mam takie rozwiązanie.Nie trzeba być chemikiem żeby zauważyć różnice wrzucając do gotującej wody sól z e 536 i bez tego dodatku
OdpowiedzUsuńJakie zaobserwowałeś różnice?
UsuńChcecie KUPOWAĆ żywność w sklepach, a nie produkować jej samemu i spożywać od razu po wyprodukowaniu? No to się pogódźcie z różnymi E-coś tam w tej żywności. Bo większość tych E-coś tam ma na celu umożliwienie PRZETWARZANIA w warunkach PRZEMYSŁOWYCH (chodzi o skalę masową), PRZECHOWANIA i PRZETRANSPORTOWANIA (nierzadko na duże odległości) tej żywności właśnie do sklepów (i dalszego jej przechowywania w tych sklepach) w stanie nadającym się do spożycia. Czyli - DYSTRYBUCJĘ. I NIE MA OD TEGO UCIECZKI. Jest nas ZA DUŻO - po prostu... i nie ma innego sposobu, aby ta żywność dotarła do każdego, a istotny jest jeszcze czynnik KOSZTÓW (nie o zysk tu chodzi!), czyli pracy i energii włożonej (tak, produkcja i dystrybucja, na skalę konieczną dzisiaj, żywności - są bardzo energochłonne, z czego mieszczuchy nie zdają sobie sprawy), aby ta żywność była dostępna... tak a propos curry - wiecie, dlaczego w krajach podzwrotnikowych te przyprawy były tak popularne od wieków? Chodziło o prostą sprawę - UKRYCIA lekko nadpsutego smaczku lekko (albo całkiem mocno) nadpsutej żywności, bo NIE ZNANO współczesnych sposobów i środków, aby ta żywność dotarła do konsumenta odpowiednio szybko w stanie nadającym się do spożycia... no i ta, niegdyś KONIECZNOŚĆ a dzisiaj - tradycja, pozostała w gustach smakowych, a i teraz niejednokrotnie się przydaje w miejscach, gdzie ani przemysł spożywczy, ani przechowalnictwo, ani transport - nie są dobrze rozwinięte.
OdpowiedzUsuńDrzem którego składem są tylko owoce i cukier wytrzymuje miesiąc w lodówce a ten ze sklepu trzy dni
UsuńTrzy dni po otwarciu?
UsuńW PRL żelazocyjanek potasu dodawano tylko do soli drogowej.Dzisiaj musimy to jeść a znajdziemy go prawie w każdym produkcie wędliny, chleb ,wyroby mleczarskie itp nawet żywność ekologiczna.W dodatku nie ma żadnego oznakowania że produkt zawiera cyjanek.Parlament Europejski dopuszczając ten dodatek do użycia w żywności złamała prawo które sam wcześniej uchwalił.Po pierwsze istnieją naukowe dowody że ten dodatek jest szkodliwy dla zdrowia które zignorował. W USA stosowanie tego dodatku jest zabronione a jak tam jest zabronione to muszą być twarde dowody.Po drugie stosuje się dodatek i nigdzie nie ma oznaczenia.Swoją drogą jest to dobry temat na petycje do Parlamentu Europejskiego.
OdpowiedzUsuńTo że stężenie tej substancji jest znikome nie jest argumentem. Jest ona w tak wielu produktach że z czasem może wystąpić reakcja alergiczna łącznie z wstrząsem anafilaktycznym .Leczony jak reumatyzm kończy się tragicznie.
Drogi kolego,
OdpowiedzUsuńjak już się bierzesz do liczenia stałych równowagi to rób to poprawnie K=10^24 K=[Fe(CN)6]/[Fe]*[Cn]^6 [CN]=10^-3 (w przybliżeniu) dla [Fe(CN)6]=1 POZDRAWIAM I ZAPRASZAM PO EWENTUALNIE WYJAŚNIENIA W ZAKRESIE PODSTAW CHEMII NIEOGRANICZNEJ. Nasi studenci na pierwszym roku liczą takie rzeczy.... Bo jak nie to ich moi doktoranci w życiu nie przepuszcza na kolokwium ;-) katharoi@tlen.pl
Gdyby [CN] wynosiło 0,003 wtedy wynik ilorazu 1/0,003^7 wynosiłby 4,57*10^17, o 7 rzędów wielkości za mało.
UsuńOrganizm ludzki i procesy w nim zachodzące są zbyt skomplikowane aby ogarnąć go nauką. Coś wiemy a tak naprawdę nic nie wiemy.Szanowny Pan dokonuje wywodów chemicznych opierając się na wyliczeniach obarczonych błędami .Ale nie to jest istotne. Nie jesteśmy w stanie udzielić prawidłowej odpowiedzi jaka ilość środka chemicznego o nazwie handlowej "antyzbrylacz" jest szkodliwa dla organizmu i w jakiej skali a jaka nie. Jaka ilość obcej substancji chemicznej jest w stanie zaindukować procesy biochemiczne szkodliwe dla organizmu. Za przykład niech posłuży cienka granica struktury atomowej pomiędzy kwasem tłuszczowym trans a izomerem cis. Wystarczy tylko zmiana w jednym wiązaniu atomowym aby z produktu korzystnego dla życia komórki zrobił się zabójca tejże komórki. Widzimy zatem , że nawet atomowo niewielka i naukowo znikoma ilość substancji może zaindukować procesy destrukcyjne w organizmie w sposób lawinowy na poziomie atomowym.Człowiek składa się z biliona komórek ale wystarczy , że jedna z nich zainicjuje procesy destrukcyjne np nowotwór a potem z jednej uszkodzonej komórki replikuja się kolejne i kolejne etc. Dlatego jeśli ktoś twierdzi, że ilość obcej chemicznej substancji jaką jest np. "antyzbrylacz" jest nieistotna dla naszego organizmu to z definicji się myli . Każda ilość nawet ten jeden przysłowiowy atom nie pozostaje bez wpływu na nasz organizm. Nawet śladowe ilości pierwiastków , które są niezbędne do budowy komórek ludzkich to ilości naukowo nieistne ale mające ogromny wpływ na kondycje ludzkiego organizmu. Podsumowując, "antyzbrylacz" nie powinien wogóle znajdować się w soli bo jest to substancja chemicznie nieobojętna dla organizmu.
OdpowiedzUsuńCzłowieku, radze Ci nic nie jeść, nie pić bo wg Twojego rozumowania szklanka wody może Cie zabić
UsuńNa zdrową logikę po co w ogóle dodawać ten antyzbrylacz? Tysiące lat żyliśmy bez tego. Podobnie w paście do zębów, po co fluor. Są analogie - w obu przypadkach dotyczy to produktów używanych w niewielkich ilościach ale codziennie, w obu przypadkach dodaje się to "w trosce o dobro klienta" i trudno znaleźć produkt bez tego dodatku, przeciętny klient wybierze ten z dodatkiem.
OdpowiedzUsuńA po co podbarwiać jedzenie? Żeby klient bardziej kupował. O wyborach producentów, poza przepisami, decydują wybory mas.
UsuńOstatnio szukałem czy jest dostępna w sklepach pasta wasabi bez zielonego barwnika i nie było, a chciałem jej użyć w pewnym sosie, gdzie zielony barwnik zmieszany ze składnikami sosu dawał brzydki sraczkowaty kolor.
I w obu przypadkach dotyczy to produktów wysokotoksycznych.
OdpowiedzUsuńCo to za propaganda, nawet gdyby zezrec kilo tej nieszczesnej soli to nikt nie umrze ._.
OdpowiedzUsuńPanie Kubo
OdpowiedzUsuńZostały mi przepisane zastrzyki którem zawierają w składzie potasu heksacyjanożelazian III, po jaką cholerę dodają tą substancję do płynnego roztworu na bazie alkoholu, jako co, barwnik ? bo na pewno nie jako antyzbrylacz, a jeżeli jako barwnik to po jakiego grzyba barwnik w zastrzyku domięśniowym, co może świadczyć o jakichś niecnych zamiarach producenta bo innego wytłumaczenia nie znajduję. Najwyraźniej ta substancja ma czemuś służyć ale z pewnością nie poprawie zdrowia.
Pozdrawiam
To zastrzyyk witaminowy? Obstawiam, że środek ten ma zapobiegać rozkładowi substancji czynnych a zwłaszcza witaminy B12.
UsuńJaka reakcja zachodzi i jaki związek powstaje podczas działania esencji octowej (80% kwas octowy)na solankę zawierającą E536, skoro powstały roztwór robi się lekko niebieski?
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że esencja octowa jest wykorzystywana do marynat rybnych i warzywnych na tym etapie kiedy są jeszcze półproduktami do wyrobu konkretnego produktu spozywczego. Marynatę taką robi się rozpuszczając sól w dość małej ilości wody, następnie dodaje się kwas cytrynowy a na końcu 80% kwas octowy.Całość dopiero uzupełnia się ostateczną ilością wody.
OdpowiedzUsuńWychodziłoby na to, że esencja octowa zawiera domieszkę jonów żelaza, lub że wypłukuje je z używanych naczyń.
UsuńPowstania cyjanowodoru możemy się nie obawiać gdy posolimy sobie kwaśny żurek solą z E536. W skali produkcyjnej(przemysł spożywczy) wygląda to nieco inaczej.Oto wyjściowy roztwór do przygotowania marynat: sól w takiej ilości, że mamy aż 2kg E536, 80% kwas octowy ( dużo ponad 100l, kwas cytrynowy (duużo) i ok.200l wody. I jak? mamy tu do czynienia z cyjanowodorem czy nie?
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że kwas octowy może być za słaby. Rzecz w tym, że potrzebna jest odpowiednio duża aktywność protonów aby przesunąć równowagę reakcji w sposób istotny toksykologicznie.
UsuńZresztą, mogę ewentualnie to sprawdzić - mam w labie żelazocyjanek potasu i kwas octowy lodowaty.
W takim razie czekam na wynik. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIdentyfikuje sie z twoim argumentem kurkumowym czyli wole uzyc produktu bez dodatkow niz z nimi.Inna sprawa jak to wyglada na skale przemyslowa oraz rzetelnosci przestrzegania norm oraz ich kontroli.Ogolnie - wielki bajzel obecnej rzeczywistosci.
OdpowiedzUsuńPrzebrnąłem przez ten tekst ! I coś Wam powiem... Mój ojciec ma 92 lata. Jest jeszcze ogólnie na chodzie ,kumaty ,czyta, majsterkuje choć czasem ma zawroty głowy. Sam mówi ,że już długo nie pociągnie. I wiecie co ... on całe życie dużo solił ! Gotowanego kurczaka wręcz zasypywał solą. Teraz matka mu tę sól ograniczyła ;-) i wyszło mu w wynikach ,że ma za mało sodu i potasu. Lekarz mu zapisał sól z apteki (odpłatna). Wydaje mi się ,że lepiej jest jednak jeść trochę za dużo wszystkiego niż mieć jakikolwiek brak. Pozdrawiam autora.
OdpowiedzUsuńMam pytanie jak ktoś pije dużo stężonej cytryny i pije cytrynian magnezu który też rozkłada się na kwas cytrynowy to jest zagrożenie?
OdpowiedzUsuń