poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Soda na raka czyli ciastko z trucizną i komórka która gryzie

Pomysł walki z rakiem przy pomocy sody mieszanej z miodem jest w ostatnim czasie bardzo popularny w internecie. I pełen manipulacji. Dlatego też warto się z nim tutaj, po chemicznemu, rozprawić.



Cała "terapia" opiera się na kilku założeniach realnych i kilku wnioskach nie prawdziwych. Po pierwsze jak wiadomo, wewnątrz guza nowotworowego często pojawia się istotne zakwaszenie. Wynika to stąd, że komórki nowotworowe rosną szybko i potrzebują dużo tlenu i środków odżywczych. W centrum guza potrzeby stają się za duże w stosunku do podaży z krwią, przez co komórki guza stają się niedotlenione i zaczynają w pewnym stopniu przechodzić na metabolizm beztlenowy. Ich metabolity zakwaszają wnętrze guza.
Po drugie wiadomo, że komórki odżywiają się głównie glukozą, którą przetwarzają na energię. To jest jeszcze względnie prawdziwe. Ale problem zaczyna się z resztą punktów, które są już wnioskami.

Otóż teoretycy tej "terapii" mylą przyczynę ze skutkiem i twierdzą, że jeśli wewnątrz guza jest kwaśno, to znaczy że guzy biorą się z zakwaszenia. Aha. Czyli jeśli w marskości wątroby pojawia się wodobrzusze, to znaczy, że marskość jest wywoływana przez picie wody. Fajnie.
I opierając się na tym błędnym wniosku budują kolejny - skoro rak się bierze z zakwaszenia to można go zabić odkwaszeniem. Konkretnie przez spożywanie sody oczyszczonej zmieszanej z syropem klonowym.

Komórka która gryzie
Ciąg rozumowania jest tutaj następujący: komórki rakowe bardzo chętnie chłoną cukier. Więc jeśli połkniemy mieszankę cukru z sodą, to komórki przy okazji wchłaniana cukru wchłoną sodę. Ot tak mimochodem. Bo otworzą wakuole na glukozę i się im ta soda przypałęta.
Problem polega na tym, że pochłanianie glukozy przez komórkę to nie jest taki prosty mechanizm. Komórka nie ma na powierzchni żadnych "porów" które wyczuwszy, że w pobliżu jest dużo cukru otwierają się szerzej i dzięki temu może wpaść coś jeszcze. A dokładnie tak to tłumaczą artykuły - że gdy rak poczuje we krwi glukozę, to nabiera "superwchłanialności" i zaczyna tak szybko zaciągać cukier, że wsysa coś jeszcze.

Brzmi to zupełnie tak, jakby komórka pobierała substancje kęsami. Jeśli podsuniemy jej smakowite ciastko z kapsułką trucizny, to połknie kęs i się otruje bo ta kapsułka się w środku zawieruszyła. No niestety, ale to zupełnie nie tak.

Żołądek i to co po drodze
Etap który zwykle jest w tym rozumowaniu pomijany to kwestia trawienia. W "terapii" używana jest mieszanka sody z syropem klonowym lub miodem, zależnie od wersji w formie gęstego kleiku, roztworu w szklance wody czy też syropku otrzymanego przez gotowanie syropu z sodą. I mieszanka ta jest połykana, po czym w niezmienionym składzie ma się magicznie pojawiać w okolicach guza.
Tylko, że niestety każda połknięta substancja trafia do żołądka. A w żołądku jest niestety całkiem kwaśno.
Gdy nasza mieszanka znajdzie się w żołądku, soda przereaguje z kwasem żołądkowym i ulegnie zobojętnieniu. Powstanie chlorek sodu a reszta, czyli rozwodniony syrop, przejdzie do jelita, gdzie zostanie wchłonięta. Wizja sody, która w jakimś dziwnym połączeniu z cukrem niezmieniona przejdzie do krwi jest zatem błędna.
Zresztą - gdybyśmy nawet zażyli tak duże ilości sody, że zupełnie zobojętnilibyśmy kwas żołądkowy, to i tak mało prawdopodobne aby zaczęła ona przenikać do krwi i być rozprowadzaną po całym organizmie. Krew aby mogła prawidłowo odżywiać organizm, musi mieć ściśle określony odczyn, około pH 7,35-7,45. Gdyby do krwi dostała się soda, zalkalizowałaby krew wywołując groźną dla życia zasadowicę. Z którą organizm zacząłby walczyć przez spłycenie oddechu. Mniejsze wyrzucanie dwutlenku węgla z płuc zakwasza krew, nadmiar węglanów się rozkłada i sytuacja wraca do normy. Dodatkowo wykrycie przez organizm nadmiaru wodorowęglanów w osoczu powoduje wzmożone wydalanie ich do moczu przez nerki, w ten sposób soda jest wydalana zanim zdąży dotrzeć do jakiegoś tam nowotworu.

Jak komórka wchłania cukry
Wchłanianie jakichkolwiek cząsteczek do wnętrza komórki nie jest sprawą łatwą, ze względu na błonę komórkową. Błona ta zasadniczo jest lipofilowa, czyli przypomina nieco tłuszcz. A glukoza w tłuszczach się nie rozpuszcza. Dlatego aby jej tak pożądane cząsteczki mogły być wchłonięte, muszą być do komórki wciągnięte.
Gdy cząsteczka glukozy zbliża się do błony komórki, łączy się ze specjalnym białkiem nazywanym transporterem glukozy (GLUT). Białko to rozpoznaje cząsteczkę glukozy i owija się dokoła niej, po czym wciąga ją przez błonę kanałem jonowym.



Przy czym zauważmy, że białko transportowe chwyta tylko za cząsteczkę glukozy. Nic więcej nie zostanie wciągnięte. Gdyby wciągnięcie czegokolwiek innego "przy okazji" było możliwe, to wtedy do komórki trafiałyby różne przypadkowe cząsteczki, w tym także te niepotrzebne. Organizm jednak tak skonstruował kanał transportowy, że nie jest to możliwe.
Zamiast bowiem otworku w błonie, czy jakiegoś "poru" kanał transportowy ma postać szpulki białka tkwiącej w warstwie lipidowej. Wchłaniana cząsteczka ma rozmiary porównywalne z grubością łańcuchów białkowych, te zaś przylegają do siebie i na dodatek cały czas drgają termicznie. Zamiast połykania kęsa przypomina to raczej wpychanie kluski do zlewu zapchanego makaronem:
Struktura vSLGT z pracy Faham S et al.: Science 321(8): 810, 2008
Żeby zaś lepiej to zobrazować - przypomina to próbę dostania się na koncert, na który ma dodatkową wejściówkę nasza znajoma z obsługi koncertu, przez bramę przed którą czeka tłum fanów. Koleżanka dostrzega nas w tłumie, łapie za rękę i wymachując wejściówkami przeciąga nas przez tłum, składający się z osobników wprawdzie nie połączonych, ale dostatecznie ściśle przylegających, aby nie było to łatwe. Po przepchnięciu się łokciami trafiamy więc pod bramę, gdzie ochroniarz wpuszcza nas i tylko nas do środka. Żadna soda się za naszymi plecami nie prześlizgnie.

Glukoza zanim dostanie się do docelowej komórki przechodzi zresztą tą drogę trzy razy. Naczynia krwionośne oplatające jelito cienkie nie mają bowiem z nim bezpośrednego połączenia, zwykle od wnętrza jelita oddziela je przynajmniej jedna warstwa komórek nabłonka płaskiego. Glukoza z jelita zostaje zatem najpierw wchłonięta do komórek nabłonka za pomocą innego białka transportującego SGLT, stamtąd transporterem GLUT jest transportowana do krwi. Gdy znajdzie się we krwi, do kolejnej komórki, tej potrzebującej, jest ponownie wciągana białkiem GLUT.
 


Tak że wygląda na to, że cała ta "terapia" oparta jest na totalnym niezrozumieniu fizjologii człowieka i zadziała najwyżej jako placebo.
---------
* http://www.pepsieliot.com/krotka-kuracja-leczenia-raka-wg-vernona-johnstona/
* https://en.wikipedia.org/wiki/Alkalosis
* Salem Faham, Akira Watanabe, Gabriel Mercado Besserer, Duilio Cascio, Alexandre Specht, Bruce A. Hirayama, Ernest M. Wright, Jeff Abramson, The Crystal Structure of a Sodium Galactose Transporter Reveals Mechanistic Insights into Na+/Sugar SymportScience 8 August 2008:
Vol. 321 no. 5890 pp. 810-814

61 komentarzy:

  1. ''W centrum guza potrzeby stają się za małe w stosunku do podaży z krwią''
    A nie na odwrót?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Zbyt mało krwi "z jedzonkiem" dociera do centrum guza.

      Usuń
    2. Rzeczywiście. Poprawiam.

      Usuń
  2. Wszystko się zgadza, tylko całe rozważania dotyczą zdrowej komórki organizmu, komórki nowotworowe to komórki ,które wymknęły się spod dość dobrze znanej nam kontroli procesów fizjologicznych nasza wiedza na temat komórek nowotworowych nie jest już tak dokładna i m.in. także dlatego, nie wiemy jak je skutecznie pokonać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...oczywiście z wyjątkiem tych, którzy nie wiedząc nic o metabolizmie twierdzą, że można je pokonać mieszanką sody i syropu? No niestety, ale aż tak bardzo komórki nowotworowe się od zdrowych nie różnią.

      Zresztą niezależnie od biologii nowotworu, i tak połknięta soda neutralizuje się w żołądku lub buforuje we krwi. Tego nie ominiesz.

      Usuń
    2. Jednakże cukry proste wchłaniają się bezpośrednio do krwiobiegu poprzez ślinianki i dostają się bezpośrednio do krwiobiegu, a co za tym idzie do całego organizmu. Zatem idąc tym tokiem myślenia, przyjmowanie cukrów prostych z sodą (np łyżeczka fruktozy + sodą) poprzez trzymanie ich w ustach do wchłonięcia wydaje się sensowne. Zresztą całe to info odnośnie soda + cukier dotyczy głównie candidy, która jest odpowiedzialna za powstawanie większych nowotworów. Candida to jama ustna i jelita.

      Usuń
    3. Ba! Tylko po co ten cukier? Czyżby po przeczytaniu wpisu nadal wierzył pan w ten nieprawdziwy mechanizm?

      Samo wymieszanie cukru z sodą nie spowoduje że połączą się i będą wędrować po organizmie razem, w niezmienionym stanie i razem trafiać do tego samego miejsca. A jak to pokazywałem we wpisie, soda nie będzie wchłaniana do komórki wraz z cukrem bo się komórce pomyliło i przy okazji wpadło.

      Gdy soda dostanie się do krwi, zostaje wydalona przez nerki, bo organizm zapobiega zasadowicy krwi

      Usuń
  3. "Gdy znajdzie się we krwi, do kolejnej komórki, tej potrzebującej, jest ponownie wciągana białkiem SGLT."

    Hmm, a to nie jest przypadkiem tak, że białka SGLT służą tylko do transportu glukozy w nerkach i jelicie cienkim? A do transportu glukozy w pozostałym komórkach służą białka GLUT? Z tego co pamiętam to wyodrębniono pięć różnych białek: GLUT1 do GLUT5, występujących w różnych komórkach i różnie wrażliwych na poziom insuliny we krwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba masz rację. Gdy szukałem czegoś na temat "wchłanianie glukozy" nie zwróciłem uwagi, czy to dotyczy wszystkich komórek. W zasadzie dla merytoryki tekstu to nic nie zmienia, bo tak czy siak jest to kanał przepychający molekuły a nie żaden zasysający otwór, ale poprawię ten fragment.

      Usuń
  4. Witam, a ja chętnie poznałabym Pana zdanie na temat wykorzystywania sody jako dezodorantu (sprawdziłam skuteczność - lepsza niż ałunu). Najbardziej interesuje mnie ewentualna szkodliwość dla organizmu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Soda oczyszczona użyta w tym celu nie powinna być szkodliwa, może najwyżej nieco wysuszać skórę.

      Usuń
  5. Nie wiem jak przedstawiają to inni, ale praktyka leczenia sodą nie koniecznie zasadza się jedynie na piciu sody z glukozą. Soda ma dotrzeć bezpośrednio do komórki rakowej poprzez np. nebulizację przy raku płuc. Być może, że proces wchłaniania sody i tam się nie powiedzie, ale podobno soda była używana kiedyś w ten sposób do leczenia schorzeń dróg oddechowych. Nikt jednak tak naprawdę nie zrobił na ten temat badań - są jedynie podobno badania z sodą, która utrzymuje stałe ph w normie 8 i nie pozwala komórkom rakowym migrować. Z tego co ja zrozumiałem z opracowań zagranicznych to nie nadkwasota ma wpływać na powstawanie komórek rakowych - tylko raczej pleśń, a nadkwasota jest środowiskiem sprzyjającym temu. Wystarczy zobaczyć jak dobrze radzi sobie soda z oczyszczaniem wody. Problemem może być tutaj jednak zbyt gwałtownie zachodząca reakcja. Osobiście wydaje mi się, że niektórzy propagatorzy tej metody nie zrozumieli jej idei. Soda ma utrzymać stabilne ph w organizmie, natomiast bezpośrednio może dotrzeć (jeśli jest to możliwe)do komórki rakowej nie przez limfę i krew a bezpośrednio np. poprzez nebulizację. To jest jednak sprawa dla biochemików. Pomysł zresztą z glukozą musi coś mieć w sobie skoro próbuje go wykorzystać prof. Tomasz Ciach i podobno nie on jeden.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twórca tej metody od początku propagował to połączenie z syropem i tłumaczył działanie w ten właśnie bzdurny sposób jaki we wpisie omawiałem. Tak że to "nieporozumienie" istnieje od samego początku.

      Stabilne pH organizm sam potrafi sobie zapewnić i nie trzeba go w tym wspomagać, a próby mogą się źle skończyć. Czytałem o facecie który w związku z nadkwasotą zażywał duże ilości sody. Pewnego dnia po zażyciu 150 gramów dostał arytmi serca i zapaści. pH jego krwi wzrosło o 0,2 wobec poziomu normalnego.

      Nawet przy zastosowaniu nebulizacji soda ot tak do komórki nie wejdzie.

      Usuń
    2. Największymi wrogami postępu są niestety teoretycy, którzy tworząc wokół siebie składający się z dostępnej literatury "medycznej" mur blokują wszelkie znamiona nowego. Gdyby cała społeczność była tak bierna w działaniu, jeździlibyśmy jeszcze na kwadratowych kołach. Tutaj nie ma miejsca dla książkowych mądrali i pseudologicznych strachajło, którzy powielają tylko swoje oportunistyczne wizje i lęki oparte na tym co do tej pory inni uznali jako znane. Tutaj potrzebni są eksperymentatorzy i jeżeli wielu z nich może pochwalić się sukcesem w przecieranym szlaku, to należałoby poszerzyć swoją świadomość o ich doświadczenia. Jeżeli nie dotknęła cię żadna z poważnych chorób cywilizacyjnych, to pozwól wymieniać poglądy tym, którzy siedzą praktycznie w temacie!!!

      Usuń
    3. Nikt się samą sodą z raka nie wyleczył. To jest praktyczny skutek. Nie muszę być chory aby to wiedzieć.

      Usuń
  6. Metoda z syropem nie jest prawdziwa (a na pewno nie ta ze smażeniem go). Być może, że soda może spowodować nieciekawe skutki uboczne ale jeśliby pomagała to ryzyko jest na pewno mniejsze niż chemia albo naświetlanie.Nie twierdzę, że metoda z sodą jest skuteczna - twierdzę jedynie, że w koncepcji przemycania przez cukier środków farmakologicznych do wnętrza komórki rakowej musi być jakaś prawda bo na tej bazie wykorzystuje ją prof. Tomasz CIach wystarczy przeczytać o jego badaniach. W pierwotnej koncepcji metody z sodą nie występował żaden syrop klonowy a jedynie cukier, metodę zaczął wprowadzać prof Simoncini, który później był oskarżony za praktykowanie jej. Jeżeli jakiekolwiek próby wprowadzenia do komórki rakowej np. cytostatyku najnowszej generacji w powłoczce glukozy są niemożliwe - to dlaczego kilku poważnych profesorów głowi się nad tym już od wielu lat ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Między pomysłem Ciacha a tą metodą jest dość istotna różnica - samo zmieszanie sody z cukrem nie spowoduje, że te dwa związki będą poruszać się po organizmie wspólnie i wspólnie się wchłaniać. Bo mieszanina sody z cukrem to tylko mieszanina, z której cukier wchłonie się w jelitach a soda zneutralizuje w żołądku. Nie powstaje nam żadne połączenie.

      Ciach natomiast zamyka cytostatyki w otoczce z wielocukrów, tak że obie substancje wędrują po organizmie razem. Cytostatyk jest zamknięty w nanokapsułce cały czas aż do momentu gdy zacznie być wchłaniana przez komórkę i ulegnie rozpadowi na błonie. Dopiero wtedy jest uwalniany. Nie ma żadnych porów, żadnego połykania całej nanokapsułki jednym kęsem, żadnego "wchłaniania przy okazji".

      Usuń
  7. P.S. Człowiek, który przyjął 150 gramów wodorowęglanu sodu, z całym szacunkiem musiał być "mocno zdesperowany". 150 gramów to są trzy duże fiolki aptecznej sody, nawet wzrokowo to jest dużo. Gdybyśmy w takiej ilości przyjęli aspirynę albo inny specyfik skończyłoby się podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten przykład pokazuje, że po pierwsze do wpłynięcia w jakikolwiek sposób na odczyn organizmu trzeba się nieźle postarać, oraz że po drugie gdyby to działało tak jak przedstawiają artykuły o odkwaszaniu, to skutki odkwaszenia byłyby bardzo szkodliwe

      Usuń
  8. O, nareszcie ktoś porządnie i w oparciu o naukowe podstawy rozprawia się z urban legends :)

    OdpowiedzUsuń
  9. a Ty byłeś przy tej komórce rakowej osobiście i obserwowałeś te procesy.... Wyciągałeś wnioski na żywym przykładzie... Czy tylko w szkole słuchałeś tych , którzy są uczeni na podstawie tylko tych badań , które BigPharma udostępni... Brawo... Sprawdź to na ludziach to pogadamy , ja sprawdziłem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, czyli byłeś przy komórce i sprawdziłeś te procesy? W jaki sposób?

      Usuń
    2. Wow. Pierwszy raz widzę osobę która pisze, że była w komórce rakowej.

      Usuń
    3. Brawo za odwagę.

      Usuń
  10. A może w takim razie dobrym pomysłem byłoby wprowadzanie sody do organizmu z pominięciem żołądka... np. za pomocą lewatywy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co? I tak by nie zadziałała na żadnego raka ani nic innego.

      Usuń
    2. No, ale pozostaje pytanie w jaki sposób różne substancje toksyczne dostają siędo kkomórki. W świetle tego naukowego wywodu wydaje się to niemożliwe. A jednak. Wystarczy pdjesc jakiejś trucizny i na pewno znajdzie się zaraz i w plynach ustrojowych i komórkach. Czyżby "czary mary", uśpione kanały transportowe? To czemu soda nie może?

      Usuń
    3. Różne substancje dostają się na różne sposoby, bądź podłączają się do receptorów i są wciągane w formie pęcherzyków, bądź jest to transport bierny. Na pewno nie odbywa się to wraz z glukozą, przypadkiem, bo komórka była tak łasa że wessała wraz z cukrem.

      Ponadto gdy soda dostanie się do krwi, to po pierwsze rozdysocjuje na wolne jony a po drugie organizm wykryje nadmiar jonów wodorowęglanowych w osoczu i wydali je przez nerki (które filtrują całą krew kilkadziesiąt razy na dobę) aby zapobiec groźnej dla życia zasadowicy.

      Usuń
  11. Strasznie jestem ciekaw czy autor artykułu sprawdził terapie sodą na sobie? Czy autor artykułu ma raka? Czemu próbuje podciąć skrzydła być może ostatniej desce ratunku? Jeśli nie ma skutków ubocznych czemu nie spróbować? Soda to produkt spożywczy dodawany do ciast, jakby była taka grozna nie bylą dopuszczona do sprzedaży... Zaraz będzie gadał że w mniejszej ilości jest w cieście, myśle że 5-10 gram nie wyrządzi szkody a może pomóc. Nie spróbowałeś nie podważaj od razu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowanie czegoś co nie działa to tylko samooszukiwanie. Albo oszukiwanie innych jeśli poleca się coś takiego chorym, wmawiając że pomoże.

      Piewcy tej "terapii" opierają ją na założeniu konkretnego mechanizmu. Który jak pokazałem nie zadziała. I jakoś nie widzę aby ktoś to merytorycznie zanegował, są tylko emocjonalne argumenty "ci chorzy mają nadzieję, jak możesz im to odbierać". I to powtarza się przy wszystkich innych cudownych, niedziałających terapiach. Polecam poczytać o tym dlaczego Kaczmarski umarł na raka, którego dawało się zoperować.

      Usuń
  12. Lekarstwo na raka znane jest jedynie organizmowi, który go nosi. Jako, że stracił on odporność i siłę zabijania złych komórek mnożą się one tworząc raka. Teraz warto więc zmienić, dietę, odżywianie i wyeliminować szkodliwe warunki wspierając jednocześnie układ odpornościowy. Jak to zrobimy to jest szansa, że organizm sam pokona komórki rakowe jak robił to wcześniej. Organizm w czasie infekcji, choroby zwalcza ją podnosząc temperaturę ciała, dreszcze i wydala toksyny, bakterie przez pot. Jeżeli mamy raka to on początkowo żyje jakby z nami w symbiozie i nie daje nam o sobie znać. Jeżeli choremu organizmowi podamy łyżeczkę sody i miodu zmieszaną w szklance wody to zachodzi w żołądku reakcja. Pierwszy jej objaw to "odbijanie się", "bekanie". Po kilkunastu minutach organizm podnosi temperaturę, pacjent ma dreszcze i zaczyna się pocić. Mamy pewność, że nasz organizm zaczyna walczyć z substancją i produkuje przeciwciała dla sody. Produkując je w nadmiarze przy okazji zwalcza pleśń tj. naszego raka. Nie musi więc soda dostawać się do wnętrza komórek rakowych. Robią to przeciwciała wyprodukowane przez nasz organizm sprowokowane do tego dostarczoną sodą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, soda nie jest neutralizowana przez przeciwciała.
      I rak nie jest pleśnią.

      Usuń
  13. Pleciesz trzy po trzy.

    "Jeżeli choremu organizmowi podamy łyżeczkę sody i miodu zmieszaną w szklance wody to zachodzi w żołądku reakcja. Pierwszy jej objaw to "odbijanie się", "bekanie"" - ta reakcja to neutralizacja sody reagującej z kwasem żołądkowym. Z węglanu wydziela się dwutlenek węgla i to on jest przyczyną bekania a nie reakcja organizmu. Po jej zajściu soda znika.

    "Mamy pewność, że nasz organizm zaczyna walczyć z substancją i produkuje przeciwciała dla sody." - nie ma czegoś takiego jak przeciwciała przeciwko sodzie.

    "Produkując je w nadmiarze przy okazji zwalcza pleśń tj. naszego raka." - po pierwsze przeciwciała skierowane na konkretny antygen nie atakują żadnego innego "bo przypadkiem było ich dużo" a po drugie nowotwór to nie jest pleśń.

    OdpowiedzUsuń
  14. Znalam mezczyzne , ktory mial juz przezruty w calym ciele. lekarze juz nic nie mogli zrobic, gdyz wyczerpal wszystkio co medycyna akademicka mogla mu zaoferowac.W domu podawlali mu sode plus miod ,plus ciepla woda.On sam nie wiedzial w jakim celu to robia, myslal, ze na zgage, bo tez mial. Bral rowniez wit c i pil herbatke z igliwia sosnowego.Z posilkow to jadl tylko kasze gryczana , po innych rzeczach sie zle czul. Po 3 miesiacach zrobili badania ale nic sie nie zmienilo, po nastepnych 3guzy zaczely sie zmniejszac, po nastepnych 4 miesiacach byl zdrowy. Odnosnie sody to pil ja kilka razy w ciagu dnia , po 2,3 lyki jednorazowo.Nie wiem zas jakie ilosci jej stosowal.Jesli to bylo placebo, to kazdemu choremu takiego placebo zycze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widział pan jego kartę medyczną? Było tam coś na temat innych zabiegów które przechodził? Bo wie pan, takie przypadki często mają to do siebie, że znamy je tylko z jednej strony. Znajoma opowiadała mi o swoim znajomym, któremu ponoć na czerniaka pomogła nalewka bursztynowa pita przez pól roku. Dopiero po dłuższym wypytywaniu o szczegóły okazało się, że przez te pół roku przeszedł też operację i wziął kilka dawek chemii. Ale mimo to twierdził że pomogła mu ta nalewka.

      Usuń
  15. Kuba - świetny artykuł ! Dzięki za wnikliwą analizę.
    Znalazłem badanie, które może zmienić Twoją perspektywę na leczenie nowotworów sodą oczyszczoną : http://cancerres.aacrjournals.org/content/canres/early/2013/01/01/0008-5472.CAN-12-2796.full.pdf

    Ciekaw jestem, co o tym myślisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj.

      Czytałeś ten artykuł? Porównałeś sobie na ile przedstawione tam warunki odnoszą się do tego o czym piszę?

      Autorzy opisują tam pewne efekty, które były przewidywane już wcześniej - wiadomo jest że w komórkach nowotworowych następuje glikoliza, i że w związku z tym środowisko guza jest zakwaszone. Dotyczy to jednak środowiska zewnątrzkomórkowego, bo same komórki guza adaptują się do sytuacji wytwarzając więcej białek wyrzucających kwasy na zewnątrz. Z drugiej strony wiadomo że kwaśniejsze środowisko szkodzi komórkom zdrowym. Autorzy stwierdzili że zakwaszenie na zewnątrz guza powoduje osłabienie spoistości tkanek na zewnątrz z powodu degradacji kolagenu, co sprzyja naciekaniu guza i jego rozrastaniu się na boki. Stwierdzili że stopień zakwaszania otoczenia jest wręcz proporcjonalny do stopnia złośliwości, oraz że w przypadku gdy okoliczne tkanki mają zmienną kwasowość, guz lepiej nacieka na tkanki bardziej kwaśne.

      Następnie wykonali doświadczenie na myszach którym zaszczepiono złośliwe nowotwory aby sprawdzić jak na naciekanie guza wpłynie odkwaszenie otoczenia. Ale jak to zrobili? Czy podawali myszom mieszankę sody z cukrem? A może podawali im wlewy z sody? Nie.
      Nowotwór u myszy wywołano w ten sposób, że wstrzyknięto im mysie komórki nowotworowe do tkanki podskórnej i poczekano aż guzy uzyskają objętość 1 cm3. Ponieważ znajdowały się płytko i zwiększały powierzchnię jedynie przez naciekanie, badacze mogli badać je bardzo bezpośrednio - rozcięli żywym myszom skórę, odsłaniając guza i tkanki okoliczne, i założyli w to miejsce "komorę okienkową" z materiału nie powodującego reakcji organizmu. Do tej komory wstrzyknęli bufor węglanowy aby zmniejszyć zakwaszenie guza i okolicznych tkanek. Czyli inaczej mówiąc polali sodą po wierzchu odsłonietego guza. No i stwierdzili, że w przypadku gdy kwas był na bieżaco usuwany, nowotwór rósł wolniej i trudniej naciekałna okoliczne tkanki.

      Co warto zaznaczyć - sytuacja polewania rozciętego raka buforem to sytuacja całkowicie inna niż wypijanie jakiś dziwnych mieszanek. W dodatku od takiego najbardziej bezpośredniego jak się tylko da odkwaszania guz ani nie zniknął ani nie przestał rosnąc - rósł nadal tylko wolniej. Więc teoria mówiąca, że soda będzie wnikała do komórek raka i go zabijała, nie sprawdziła się, bo rak polewany bezpośrednio roztworem sody ani jej specjalnie nie wchłaniał ani nie ginął.

      Metody tej nie da się za bardzo zastosować u ludzi - jeśli guz tkwi tak płytko, że po rozcięciu skóry można go odsłonić, to wtedy zamiast wszczepiać pacjentowi jakieś okienko, żeby mógł sobie popatrzeć i polewać go czymś co nie zatrzyma jego postępów, po prostu się go wycina z zapasem tkanki dookoła.

      Tak że zastanów się jeszcze raz, czy na pewno uważasz, że to doświadczenie potwierdza, że zażywanie sody leczy raka, bo ja mam wrażenie, że wcale nie.

      Usuń
    2. A może dołączyć do ciastka DMSO?

      Usuń
    3. Lepszy byłby cynamon...

      Dorzucenie do mieszanki trzeciego składnika nie spowoduje, że przestanie być tylko mieszaniną, której każdy składnik jest inaczej przetwarzany. Po dodaniu do syropu klonowego i sody jeszcze dmso, soda będzie się rozkładała w żołądku, syrop wchłaniał w jelicie cienkim, DMSO w żołądku i jelitach, rozkładając do siarczku dimetylu.

      W gimnazjum pokazywano nam na chemii takie doświadczenie pokazujące różnicę między mieszaninami a trwalszymi połączeniami, gdzie mieszano siarkę z opiłkami żelaza otrzymując szary proszek. Ale wystarczyło przyłożyć magnes i jedno się pięknie oddzielało od drugiego.

      Usuń
    4. OK. DMSO nie na raka.

      Tu trzeba wybuchowej mieszaniny.
      Sodę stosuje się, aby przemycić przez żołądek np. specyfik (który by został zniwelowany przez kwasy). Po 1 min zażywamy DMSO plus specyfik na raka (DMSO jest transporterem i wspomaga, aby była lepsza przenikliwość do komórki także rakowej). I po raku! A syrop klonowy popijamy dla smaku.

      Usuń
    5. Tylko co to ma być za cudowny specyfik, który na pewno zabije raka a nie inne komórki i nie wywoła skutków ubocznych gdzieś po drodze?

      Usuń
  16. ten caly kuba piprzy jak potluczony pewnie jakis oplacany przed farmacetyczne gowna pajac

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak grzyby po deszczu powstają pseudo strony pseudo znawców tematu. Dr. Jaskowski bardzo zdecydowanie wypowiada się w tym temacie. Czy soda+ miód zabija raka? oczywiście że tak! Proszę nie słuchać "farmaceutycznego bełkotu" niby znawców tematu tylko samemu sprawdzić czy to działa!. Istnieje cała masa naturalnych metod wyleczenia każdego rodzaju raka o których nie dowiecie się od mafii farmaceutycznej i jej popleczników zakładających takie "blogi". "Najrzadszym rodzajem odwagi jest odwaga myślenia"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się że wypróbowanie tej mieszanki na samym sobie, będzie trudne, bo nie mam raka. Ale może pan wypróbować na swoim.

      Oczywiście nie poda pan merytorycznych argumentów czemu niby ma to działać, jedynym dowodem jest to że ktośtam w internecie twierdzi że działa.

      Usuń
    2. Odwaga myślenia, która zazwyczaj nie wymaga żadnego myślenia, tylko słuchania jakiegoś popularnego akurat znachora (Jaśkowski, Zięba, Słonecki) który korzysta z najbardziej prymitywnych form populizmu. No i nie wymaga (ba, nawet zabrania) posiadania chociaż podstawowej wiedzy z zakresu biologii czy chemii, bo po cholerę czytać nudne podręczniki i badania, skoro można obejrzeć filmik na jutubie ze spiskową teorią dziejów...

      Usuń
  18. W tej całej biochemicznej wiedzy naukowej, istnieje tajemnica. Tajemnica jak powstaje żywa komórka, zdrowa, mogąca mnożyć się i rozwijać. Strony naukowe tłumaczą to, że powstały w zupie pierwotnej, strony nie naukowe, że stworzył Bóg.Panie Kubo jak jest pan w stanie ze swoją wiedzą czy to biologiczną, czy chemiczną wyprodukować wzorcowo działającą żywą komórkę? Jak nie, to nic pan o działaniu komórek nie wie. Jest pan takim samym teoretykiem, jak strony nie naukowe. Jak nauka dojdzie do prawdy, to mechanizmy , które powodują poprawę pacjentów stosujących terapie sodową, mogą okazać się całkiem zaskakujące i nawet banalnie proste. Na tą chwilę, to obie strony nie mają o tym zielonego pojęcia. Przedstawił pan swoisty pogląd nie otwartego umysłu, na zjawiska znane, w obliczu nie znanych procesów życia komórki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tworzenie komórki od zera != mechanizmy zachodzące w komórce.

      Usuń
  19. Jak jedna strona czyli nie do końca naukowa, tak i druga strona opierająca się na wiedzy ludowej, nie potrafią stworzyć żywej komórki. Tak więc mechanizmów biochemicznych, na których się opiera do końca nie zna, żadna ze stron. Choremu nie pomoże puste gadanie naukowe. A jak dojdzie do choroby, to nawet największy naukowiec zje gówno, byle by mieć nadzieje poprawy. Wg mojej teorii, jak naukowcy rozszyfrują wpływ sody na poprawę pacjentów, może mechanizm ten być całkiem inny niż teraz wszyscy tłumaczą, negując, czy nie nienegując.

    OdpowiedzUsuń
  20. Świat nie jest taki prosty, jak się wydaje... Są naukowe dowody na to, że bufory powodujące obniżenie pH mają działanie przeciwnowotworowe. Jak się popatrzy na wykresy z eksperymentów in vivo, to widać, że mamy zahamowanie wzrostu guza, a nie "znikanie" guza. Czyli efekt podobny jak w wielu przypadkach daje chemioterapia. Tu akurat atorzy proponują bufor tris zamiast sody, żeby uniknąć nadmiaru sodu. Polecam lekturę, można ściągnąć pdf całej pracy (link na dole). Cancer Med. 2017 Jul;6(7):1720-1729. doi: 10.1002/cam4.1032. Epub 2017 May 29.

    Tris-base buffer: a promising new inhibitor for cancer progression and
    metastasis.

    Ibrahim-Hashim A(1), Abrahams D(1), Enriquez-Navas PM(1), Luddy K(1), Gatenby
    RA(2)(3), Gillies RJ(1)(3).

    Author information:
    (1)Department of Cancer Imaging and Metabolism, H. Lee Moffitt Cancer Center,
    Tampa, Florida.
    (2)Department of Integrated Mathematical Oncology, H. Lee Moffitt Cancer Center,
    Tampa, Florida.
    (3)Department of Radiology, H. Lee Moffitt Cancer Center, Tampa, Florida.

    Neutralizing tumor external acidity with oral buffers has proven effective for
    the prevention and inhibition of metastasis in several cancer mouse models. Solid
    tumors are highly acidic as a result of high glycolysis combined with an
    inadequate blood supply. Our prior work has shown that sodium bicarbonate,
    imidazole, and free-base (but not protonated) lysine are effective in reducing
    tumor progression and metastasis. However, a concern in translating these results
    to clinic has been the presence of counter ions and their potential undesirable
    side effects (e.g., hypernatremia). In this work, we investigate
    tris(hydroxymethyl)aminomethane, (THAM or Tris), a primary amine with no counter
    ion, for its effects on metastasis and progression in prostate and pancreatic
    cancer in vivo models using MRI and bioluminescence imaging. At an ad lib
    concentration of 200 mmol/L, Tris effectively inhibited metastasis in both models
    and furthermore led to a decrease in the expression of the major glucose
    transporter, GLUT-1. Our results also showed that Tris-base buffer (pH 8.4) had
    no overt toxicity to C3H mice even at higher doses (400 mmol/L). In conclusion,
    we have developed a novel therapeutic approach to manipulate tumor extracellular
    pH (pHe) that could be readily adapted to a clinical trial.
    https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5504318/pdf/CAM4-6-1720.pdf

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak piszą wyraźnie autorzy, użyta zasada buforowała kwasy w przestrzeni zewnątrzkomórkowej, nie ma więc tu żadnego wciągania do komórek nowotworowych "bo z glukozą wessało". Jest to w zasadzie powtórzenie wniosków z badania jakie omawiałem wyżej, tego z okienkiem - mamy zahamowanie naciekania guza, ale nie zginął od zasady. Dodatkowo bufor był myszom wstrzykiwany dożylnie. Nie ma to zbyt wiele wspólnego z piciem sody z cukrem i nie jest dowodem na to, że taka metoda na cokolwiek zadziała. Tym bardziej że organizm traktuje wolne aminy inaczej niż jony wodorowęglanowe - te drugie są szybko wydalane po wykryciu przez organizm nadmiaru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zahamowanie wzrostu guza to jest "objective response" wg RECIST. O to chodzi z klinicznego puntu widzenia. Mechanizm obojętny.

      Usuń
    2. W przestrzeni zewnątrzkomórkowej guzów litych jest zakwaszkone środowisko nie z powodu niedoboru zasad czy wyczerpania buforów organizmu a niedokrwienia guza. Można wlewać dowolne ilości zasad wysyłając pacjenta w najlepszym wypadku na OIOM a na pH wewnątrz guza będzie miało to znikomy wpływ, bo mamy tam permanentne niedokrwienie. Zwolennicy tych teorii z sodą mylą skutek z przyczyną.

      Usuń
  22. Witam wszystkich. Panie Kubo, to co Pan opisuje to bardzo merytoryczne i ciekawe podejście. Tylko , że to nie wszystko. Niewazne w jaki sposób soda działa.Niewazne czy z syropem cukrem czekoladą czy jeszcze czym innym. W calym naszym zyciu jest jeszcze tzw element nienazwanego. Placebo, zabobon, gusła, jak zwał tak zwał. Jezeli pomogło jednemu na sto przypadków, to znaczy ze działa. Organizm ludzki ma niesamowite zdolnosci regeneracji i samoleczenia. Myślę,że nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego poznać. A podejście do tskich terapii zmienia sie diametralnie w przypadku wykrycia choroby. Czego nikomu nie życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy ktoś jest ciężko chory, to jest jak ten tonący, co i brzytwy się chwyci. Jednak dawanie mu w takiej sytuacji brzytwy jest zbrodnią. Zamiast polecać komuś niedziałającą terapię, lepiej mówić mu o tych, które mają jakąś skuteczność.

      Kłamstwo o cudownym leku nie stanie się prawdą tylko dlatego, bo w internecie powtórzono je sto razy. A tak zdają się niektórzy uważać.

      Usuń
  23. Gdyby przyjąć ten tok rozumowania, to każda substancja wrzucona do żołądka musiałaby albo przejść reakcję z kwasem w żołądku, albo się z powodu tego kwasu uszkodzić, a w obu przypadkach dalej wędrowały by już substancje inne niż te o które nam chodzi. Dla przykładu. Jeśli zjemy warzywo bogate np. w jakieś witaminy, dlaczego mam twierdzić, że one się wchłoną i je dostarczę, skoro po drodze mam silny kwas który może wejśc z nimi w reakcję, lub uszkodzić ich chemiczną strukturę ?

    Poza tym. Nie byłbym taki szybko względem przedawkowania jakiejś substancji. Jeśli coś mogłoby mieć wpływ na ewentualne podniesienie ph krwi, to o ile takowa soda miałaby gdzie zostać zużyta ( w guzie, tkance wymagającej zwiększenia PH) to sądzę że organizm wykorystałby ją najpeirw tam, a dopiero później wydalił, czy ewentualnie przełożył na wzrost ph krwi. Osobiście mam mieszane uczucia do zażywania sody z uwagi na fakt, że w żołądku powinno być kwaśno, a nie zasadowo. Tak jest skonstruowany żołądek. Zasadowość zapewniana jest poprzez wapń, magnez, oraz potas. Zauważono, że komórki nowotworowe mają deficyt potasu. Jeśli chcemy się odkwaszać (organizm) to sensowniejsze wydaje się być jedzenie warzyw ew. owoców o działaniu alkalizującym. Zwłaszcza tych z dużą zawartością potasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda substancja jaka wpadnie do żołądka, musi mieć z tym kwasem kontakt (oraz z enzymem pepsyną) natomiast to czy wejdzie w nim w reakcję, zależy już tylko od tego jaka to jest substancja. A tak się składa, że faktem znanym nam od dawna jest to, że wodorowęglan sodu reaguje z kwasem solnym do produktów o odczynie obojętnym. Fakt, że jakaś inna substancja, nie będąca zasadą ani białkiem, nie zostaje strawiona w żołądku, wcale nie stanowi argumentu przeciwko zachodzeniu reakcji zasady z kwasem.

      Organizm niestety nie jest taki mądry, aby sobie decydować "no tak, to teraz powstrzymam wydalanie sody z krwi która dociera teraz do nerek, bo jest mi potrzebna gdzieś indziej". Gdyby tak było to żadne nowotwory by nie powstawały, bo organizm by zdecydował nie robić nowych połączeń krwionośnych do guza albo zaordynowałby zwiększone niż zwykle wydalanie kwasów przez nerki aby zalkalizować krew bardziej niż zwykle.

      Diety alkalizujące to mit. Zdrowotne działanie warzyw nie wynika wcale stąd, że odkwaszają organizm z kwasów, które rzekomo gdzieś się w nim zupełnie niezauważalnie gromadzą.

      Usuń
  24. "Jako, że nie raz i nie dwa razy pytano mnie, jak to możliwe, że zmienia się pH guza, skoro pH krwi jest niezmienne – czasem agresywnie, sugerując mi że jestem głupi, no cóż, ignorancja zawsze łączy się z agresją – wyjaśniam, że chodzi tu o zjawisko buforu. Krew utrzymuje niezmienne pH, bo jest buforem – potrafi przyjąć niewielkie dawki kwasu lub zasady bez zmiany swojego odczynu. To dość skomplikowane zjawisko chemiczne, po wyjaśnienie którego odsyłam do wikipedii. Dzięki zdolności buforowania krew może zmieniać odczyn guza, nie zmieniając swojego własnego odczynu, dzięki temu zjawisku może też być nawet kilka razy mocniej wysycona sodą, bez zmiany pH. Nawet jeśli nie przeżyje ona spotkania z kwasem solnym w żołądku, zneutralizuje go, wymuszając na organizmie produkcję, co wpłynie na stężenie buforów we krwi."
    http://nowotwory.lekiznatury.net.pl/soda.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bufor krwi opiera się właśnie na jonach wodorowęglanowych - a więc takich jak powstające z rozpuszczania sody. Jednak organizm utrzymuje w osoczu pewne stałe, określone stężenie tychże jonów, nie dopuszczając do sytuacji znaczącego wzrostu ich ilości, bo wówczas bufor przestanie być buforem (musi być zachowany odpowiedni stosunek ilościowy). Ma na to dwa mechanizmy szybkie i kilka wolniejszych - zwiększenie wydalania wodorowęglanów do moczu, zmiany w głębokości oddechu, zmiany w wydzielaniu pewnych białek buforujących, zmiany ilości wydzielanej żółci itp.

      Gdyby mechanizm z żołądkiem działał, to zażywający stale środki neutralizujące na zgagę mieliby wyraźnie mniejsze ryzyko zachorowania na nowotwory ogółem.

      Usuń
  25. Przepraszam za ton mojej wypowiedzi ale dr Mark Page z Uniwersytetu Arizona Cancer Center jest niedouczonym kretynem i oszustem?!
    Zmarnował 2 miliony dolarów z Narodowego Instytutu Zdrowia, a przyznający te pieniądze też są nieukami?!

    https://news.arizona.edu/story/grant-to-fuel-baking-soda-cancer-therapy-research

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż. Dostał grant na przetestowanie czy metoda, po którą na własną rękę już sięga wiele osób, ma jakieś uzasadnienie. Grant dano mu w roku 2011. Zobaczmy jak tam wyniki:
      Podczas modelowania terapii sodą na bazie wyników in vitro wykrył, że uzyskanie podobnych warunków w okolicy guza wiąże się z groźną dla życia zasadowicą i że bezpieczniejsze jest wpływanie na pH innymi metodami:
      https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/22382688/


      Usuń
    2. Odpowiem trochę przewrotnie, od ponad 20 lat testuje na sobie wodorowęglan sodu, doszedłem do momentu w którym zorientowałem się ze chyba przeginam (w żołądku miewałem czysty roztwór sody nawet w postaci proszku), wtedy odpuściłem być może w jakiś sposób uodporniłem się na podwyższone dawki sody (tak jak to miało miejsce w Australii u Aborygenów którzy zażywali kilkukrotnie większe dawki strychniny niż dawka śmiertelna)

      Natomiast jako ciekawostkę powiem że mam udowodniony badaniem laboratoryjnym na zwierzętach, pewien owoc stosowany od wieków w medycynie ludowej jako środek antybakteryjny, badania wykazały że działa jak ANTYBIOTYK (przepraszam ale nie podam nazwy owocu, nie jest to czosnek – czosnek nie jest owocem). Niestety w nauce nie chodzi o prawdę, ale o pieniądze, w związku z tym wszelkie środki, które są darmowe zawsze będą torpedowane i dyskredytowane, bo nie można NA NICH ZAROBIĆ (przykład Ibogaina)!!! Pozdrawiam

      Usuń