Kilkakrotnie już pisałem o różnych formach błędnego rozumienia chemii w mediach, tym razem zajmę się dość charakterystycznym sposobem argumentacji (argumentum ad sumptum) uzasadniającej szkodliwość jakiejś substancji na zasadzie "to musi być świństwo, skoro w przemyśle używa się tego do produkcji czegoś, co wiemy że jest szkodliwe".
Najczęściej argumentuje się w ten sposób szkodliwość dodatków żywnościowych, czego charakterystyczny przykład znalazłem niedawno na stronie o charakterystycznym tytule "Smakuje czy truje" która w zamierzeniu ma obalać mity dietetyczne, tymczasem całkiem nieźle idzie jej ich tworzenie, jak choćby w artykule o składnikach lodów[1]. Artykuł zaczyna się od stwierdzenia, że lody zawierają dużo emulgatorów i sztucznych barwników, które mają wpływ na nasze zdrowie. Aby to udowodnić najpierw wymienia kilka dodatków nieszkodliwych, jak guma guar czy mączka chleba świętojańskiego, a potem kilka dodatków które wzbudzają wątpliwości.
Przy czym trudno dokładnie stwierdzić co dokładnie wzbudza te wątpliwości, w podanej liście zastosowano bowiem wspomniany "argument z użytku" uważając, że już samo to, bez sprawdzania innych danych, świadczy o tych dodatkach:
Tekst krąży w internecie od paru lat, czasem wyłaniając się w mniej lub bardziej sensacyjnego formie, na przykład w zeszłym roku pod tytułem "środek na wszy w lodach". No bo jeśli nie chce się dyskutować o tym czym są te substancje, najlepiej wywołać skojarzenie z czymś obrzydliwym.Szczególnie uważaj na takie składniki, jak:– aldehyd C-17 – nadaje lodom smak wiśniowy, w przemyśle używany do produkcji barwników i gumy– aldehyd C-18 – nadaje lodom smak czekoladowy, w przemyśle używany jest do produkcji płynów do mycia naczyń i innych detergentów,– aldehyd masłowy – nadaje lodom smak orzechowy, w przemyśle stosowany jest do produkcji klejów kauczukowych,– octan benzylu – nadaje lodom smak truskawkowy, rozpuszczalnik azotanów,– octan etylu – nadaje lodom smak ananasowy, w przemyśle używany do czyszczenia skór,– piperonal – nadaje lodom smak waniliowy, stosowany w przemyśle perfumeryjnym i jako środek do zwalczania wszy.
Problem z taką argumentacją polega na tym, że wiele substancji ma gdzieś w przemyśle zastosowania o jakich nigdy byśmy nie pomyśleli, ale samo to nic nam nie mówi na temat tej substancji.
Woda jest składnikiem ścieków, używa się jej do produkcji leków psychotropowych, jest zawarta w komórkach rakowych a w średniowieczu była narzędziem tortur, co świadczy tylko o jej wszechstronnych zastosowaniach. Oleje roślinne mogą posłużyć do produkcji środków wybuchowych. Niektóre składniki popularnych przypraw służą do otrzymywania narkotyków, inne do wypełnień dentystycznych. Olejek eteryczny ze skórki pomarańczy jest dobrym rozpuszczalnikiem do niektórych tworzyw sztucznych, ze względu na ilość przetwarzanych pomarańczy względnie tanim*. Olejek lawendowy przez wiele wieków był używany do rozcieńczania farb olejnych.
Dyskusja na temat substancji powinna być więc merytoryczna i opierać się o to jaka konkretnie jest to substancja i o jakich ilościach mowa. Bez tego pusta lista przemysłowych zastosowań staje się straszeniem czytelnika, obliczonym na to, że przecież i tak nikt nie sprawdzi.
Zajrzyjmy więc na powyższą listę i zobaczmy czym są wymienione składniki:
Piperonal to inaczej heliotropina, ładnie pachnący związek występujący w wielu kwiatach i roślinach aromatycznych, w tym głównie w lasce wanilii, kwiatach fiołka pachnącego i czarnym pieprzu od którego wywiedziono jego nazwę. Przemysłowo otrzymuje się go albo z utlenienia safrolu, związku o zapachu gałki muszkatołowej wyodrębnianego z owoców sassafrasu, albo z katecholu. Używany jest do produkcji perfum i nawaniaczy powietrza, w lodach stanowi zapewne składnik zapachu.
Czy jest używany na wszy? Owszem, wszy nie lubią jego zapachu i dlatego nie żerują w miejscach posmarowanych preparatem w tym związkiem. Istnieje wiele pachnących substancji których zapachu wszy nie lubią, jak choćby wanilina. Piperonal jest używany głównie dlatego, bo jest nietoksyczny i można go użyć w dużym rozcieńczeniu. [2] Na podobnej zasadzie linalol odstrasza komary, a jakoś nikt nie panikuje, że produkty aromatyzowane trawą cytrynową "zawierają repelent ".
Octan etylu - to ester kwasu octowego i alkoholu etylowego, ma zapach owocowy, w stanie czystym używany jako rozpuszczalnik, na przykład w bezacetonowych rozpuszczalnikach do paznokci. W niewielkich ilościach składnik aromatów owocowych.
Octan benzylu - ester o zapachu jaśminowym, a nie truskawkowym. Oleista ciecz, może być użyty jako rozpuszczalnik do modyfikowanej celulozy, octanu i azotanu, w zastępstwie do eteru.
Aldehyd masłowy - oleista ciecz o ostrym zapachu, w mniejszym stężeniu podobnym do czekolady, jeden ze składników olejku lawendowego, łatwo utlenia się do kwasu masłowego. Nietoksyczny. Polimeryzuje i stąd zapewne odniesienie do jakichś klejów.
Aldehyd C17 - czyli 3-fenyloglicydan etylu, środek zapachowy o intensywnym owocowym zapachu[3]. Jego pochodna 3-metylowa to tak zwany aldehyd truskawkowy, składnik zapachu truskawek. Nie znalazłem natomiast potwierdzenia, że ten konkretnie związek jest używany do produkcji gumy. Prawdopodobnie chodziło o to, że glicydany, będące epoksydami, mogą służyć do produkcji żywic i polimerów, jednak ten konkretny jest zużywany raczej jako składnik aromatów.
Aldehyd C18 - czyli gamma nonalakton, nazywany też laktonem kokosowym, to środek zapachowy o zapachu słodko-kokosowym, będący laktonem kwasu pelargonowego.[4] Nie wiem natomiast o jaki detergent produkowany z tego związku chodzi. Albo o których z sulfonianów, albo o eter poliglikolowy, w każdym razie związek sam w sobie detergentem nie jest.
Jak więc widać te straszne zastosowania wynikają albo z tego, że związek może rozpuszczać w sobie inne substancje, albo stąd, bo jego pochodne są do czegoś używane
----------
* Jedząc pomarańcze weźcie kawałek skórki i zegnijcie go w palcach, aby prysnął olejek. Jeśli napryskacie go na styropian, okaże się, że olejek pomarańczowy dobrze go rozpuszcza.
[1] http://smakujeczytruje.pl/przeczytaj-zanim-zjesz-kolejnego-loda/
[2] http://phthiraptera.info/Publications/45246.pdf
[3] http://www.prasadorganics.com/files/fruity/c17.pdf
[4] http://www.thegoodscentscompany.com/data/rw1000532.html
Jedząc pomarańczĘ! To jest TA pomarańczA, a nie ten pomarańcz! (tak samo jak ten por i to winogrono) A właśnie, dziewczyny raczej nie używają rozpuszczalników do paznokci (brr, aż wyobraziłem sobie rozpuszczanie keratyny z płytki paznokcia), tylko zmywaczy ;)
OdpowiedzUsuńCo do tych aldehydów - ar ju siur, że na pewno chodzi o te związki (estry, jakby nie patrzeć), a nie zwyczajnie prostołańuchowe aldehydy alifatyczne o odpowiednio 17 i 18 atomach węgla w łańcuchu? Nie chcę siać mitów, ale coś mi się kołacze we łbie że właśnie aldehydy z przedziału C15-20 są powszechnie wykorzystywane jako substancje zapachowe, w tym także w słynnych perfumach Chanel No. 5.
Dobra, koniec krytyki, teraz pochwała :) Świetny temat na notkę. Ludzie ogólnie nie interesują się chemią i nie chce im się zastanawiać, że przecież zdanie "X wykorzystuje się do produkcji trucizn" nie znaczy "X jest trujące". Zresztą, ci, którzy tak twierdzą, upraszczają do "Z X robi się trucizny!!!11!". Celowa zła wola? Może.
Wracając do wątku: możliwe, że działa tutaj jakaś stygmatyzacja, tak jak szukanie u znanych ludzi "dziadków w Wehrmachcie". Jedno "złe" (bo nienaturalne! bo trucizna! bo obrzydliwe!) zastosowanie i związek jest napiętnowany. Tylko jakoś ludziom nie przeszkadza picie wody. A ta jest przecież wykorzystywana jako chłodziwo w (niektórych) reaktorach jądrowych, jest składnikiem kwaśnych deszczy (głównym!), itp. itd. i w ogóle zakazać DHMO. Więc logicznie wydawałoby się, że wodę też powinno to objąć? Tyle, że z logiką ma to najczęściej niewiele wspólnego, a częściej z irracjonalnym strachem i niechęcią do weryfikacji poglądów.
Dobra, trochę mi się emo wylało, wybacz tl;dr'a ;)
Pozdrawiam!
Nazwy aldehyd C17 i aldehyd C18 to nazwy handlowe, nie zbyt zgodne z chemicznymi. Dla przykładu wspomniany "aldehyd truskawkowy" to 3-fenylo-3-metyloglicydan etylu, znany pod nazwą aldehyd C16.
UsuńCiekawa sprawa. Cóż, nie po raz pierwszy nazwa handlowa byłaby mocno myląca.
UsuńTa pomarańcz lub ta pomarańcza.
UsuńTe pory, to winne grono lub ta winna jagoda.
Usuńpo pierwsze "go" było do olejku, a nie do owocu "tej" pomarańczy... zaczynając dyskusję czytajcie ze zrozumieniem
Usuń@Razor Blady
OdpowiedzUsuńA może ta pomarańcz, jak ta kurew lub ta siekier?
Mnie tam ciekawi, czy zaolejkoeteryczniony kawałek zwykłego (nie spienionego) polistyrenu zmatowieje albo w ogóle jakoś zmieni fakturę powierzchni, ale nie mam pod ręką polistyrenu. Jak znajdę, to wypróbuję.
Miałem okazję to przetestować. Miałem kiedyś zegarek którego szybka była pokryta przezroczystą folią. Po tym jak mając go na nadgarstku obierałem pomarańczę, zauważyłem po pewnym czasie mleczne kropki na tejże folii, które się nie zmywały a powierzchnia była w ty miejscu bardziej szorstka.
Usuń@Gammon
UsuńO ile mnie moja pamięć nie zawodzi, to PS podobnie reaguje na terpeny z olejku pomarańczowego jak na aceton i matowieje.
BTW, miło, że przynęta chwyciła ;) to jeden z moich ulubionych blogów do lurkowania.
Mój ulubiony kontreksperyment na rozpuszczanie mleczaków w szklance koli, by wystraszyć dzieci to właśnie sok pomarańczowy - zęby rozpuszczają się w nim szybciej (półtora tygodnia w porównaniu z dwoma, których potrzebuje pepsi). Nie, żebym był jakimś proponentem soft drinków, po prostu nie pomagamy przyszłemu pokoleniu udając, że problemem jest Straszna Chemia zamiast ogromnych ilości cukru we współczesnej diecie.
OdpowiedzUsuńInny przykład zabawnej niewiedzy - sponsorowana przez firmy kosmetyczne walka z wolnymi rodnikami. Pochłaniacze wolnych rodników zawierają kremy, ale środki do farbowania włosów, opierające się na reakcjach utleniania fenoli i amin aromatycznych wytwarzają takie ilości wolnych rodników podczas farbowania, że aby je zlikwidować, trzeba by było zużyć na jedno farbowanie dziesiątki kilogramów kremu produkowanego przez tę samą firmę. Dobrze, że tlen nie wie, że jest rodnikiem bo by mu się jeszcze odechciało...
OdpowiedzUsuń[Insane troll logic on]
UsuńNo ale przecież tlen jest najlepszym dowodem, że rodniki szkodzą! Tlen (trypletowy) jest aż DWUrodnikiem, przez co jeszcze bardziej szkodzi niż zwykły! Dowód? Każdy człowiek, który oddychał tlenem, umarł.
[Insane troll logic off]
Nic dodać, nic ująć ;)
Usuń/delurk/
OdpowiedzUsuńZ czasów zabaw w labie z robieniem mieszanin zapachowych - któryś z aldehydów stosowanych do uzyskania aromatu truskawkowego, w dużym stężeniu i w mieszaninie bodajże z octanem etylu dawał bardzo silny aromat palonej gumy. Może to stąd poszedł zdegenerowany mem o aldehydzie C17 w przemyśle gumowym?
/lurk/
Aldehyd masłowy jest używany wraz z alkoholem poliwinylowym w klejach do szkła, tzw acetalowych. Podczas twardnienia aldehyd tworzy mostki acetalowe między łańcuchami poliwinylowymi
OdpowiedzUsuńHeh, tematy żywieniowe i standardowo od razu więcej komentarzy :-).
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńInteresuję się żywieniem, analizuję składy itp już od kilku ładnych lat ;) Wiele razy spotkałam się z informacją o szkodliwości pozostawiania żywności w otwartych puszkach, bo właśnie wtedy wg niektórych uwalniają się jakieś tajemnicze szkodliwe substancje, które wnikają do jedzenia. To się rzekomo dzieje dopiero w momencie gdy puszka jest już otwarta (nie wcześniej). Spotkałam się już wielokrotnie z tym, że niektórzy ludzie (w tym moja mama...) po otwarciu puszki przekładają pozostałe jedzenie do innego naczynia. Szczerze to zawsze to mi się wydawało nieco naciągane ale chętnie bym poczytała jak to wygląda z naukowej strony.
Aha... no i jak to tak naprawdę jest z tym słynnym bisfenolem - A? Ponoć podgrzewanie plastiku jest wybitnie szkodliwe, dlatego odradza się np gotowania ryżu w torebkach albo trzymania butelek PET z wodą na słońcu. Chętnie przeczytałabym jakiś dłuższy artykuł o opakowaniach na żywność, czy mają jakikolwiek wpływ na zdrowie, czy to wszystko tylko bzdury...
Pozdrawiam. Mam nadzieję, że podrzuciłam ciekawy pomysł na artykuł ;)
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń