Reakcja jaką chcę teraz opisać, jest na tyle nietypowa, że każdy mający jakieś pojęcie o chemii słysząc o niej, zachodzi w głowę jak to możliwe. Benzoesan sodu pod wpływem witaminy C zamienia się w benzen.
O benzoesanie sodowym i jego właściwościach już pisałem w osobnym artykule - związek raczej nieszkodliwy, powszechny w kwaśnych produktach, chroniąc je przed powstawaniem pleśni. Również witamina C w zasadzie jest dobrze znana.
Chemicznie rzecz biorąc jest to kwas askorbinowy, będący w zasadzie pochodną glukozy, najczęściej występującą w formie pięciokątnego laktonu, jest to też ciekawy przykład kwasu organicznego, który nie zawiera grupy karboksylowej. Stosunkowo łatwo ulega utlenieniu, będąc dobrym reduktorem a tym samym ma właściwości antyoksydacyjne. Jest dla naszego organizmu niezbędną substancją, biorącą udział w syntezie hormonów, wzmacnianiu naczyń krwionośnych i równowadze komórkowej, nie odpowiada natomiast za odporność na choroby, wbrew temu co mówią reklamy.
Natomiast trzecia substancja, benzen, jest związkiem szkodliwym. Ten najprostszy węglowodór aromatyczny ma cząsteczkę o kształcie regularnego sześciokąta. Odkryty w połowie XIX wieku w smole pozostałej po zgazowaniu węgla, przysporzył chemikom wielkich problemów w ustaleniu struktury. Jest najbardziej charakterystycznym przedstawicielem grupy związków aromatycznych - to jest zawierających sprzężone układy elektronów Pi zdelokalizowanych w całym pierścieniu. Zgodnie z nazwą wiele związków o takich właściwościach posiada charakterystyczny aromat - benzen ma słaby zapach, określany jako słodki; z dodaną grupą aldehydową staje się migdałowym benzaldehydem, który po dodaniu naprzeciwko grupy metoksylowej staje się aldehydem anyżowym.
W tej historii jednak najistotniejsze są jego właściwości zdrowotne. Podobnie jak inne lotne rozpuszczalniki organiczne jest trujący przy wdychaniu. Ponadto już dawno temu udowodniono że jego metabolity uszkadzają szpik i prowokują rozwój białaczki. Z tego powodu jego dawniej powszechne stosowanie w przemyśle, zostało w znacznym stopniu ograniczone, jest też niedozwolony w dydaktyce szkolnej, przez co przez całe studia nie miałem okazji go nawet powąchać.
Pierwsze informacje o benzenie w napojach pochodziły z lat 80 i początku 90. lecz dotyczyły przypadków użycia do ich produkcji zanieczyszczonej nim wody. Jednak niektórych przypadków nie dawało się w ten sposób wytłumaczyć. Woda użyta do produkcji niektórych napoi była czysta, czyste były składniki, a tymczasem badania gotowych produktów wykazywało istnienie w nich śladowych ilości tego węglowodoru. Jedynym wyjaśnieniem było to, że musi w jakiś sposób powstawać w samym produkcie.
Zaczęto więc sprawdzać różne napoje pod kątem kombinacji składników, stwierdzając, że za każdym razem chodziło o połączenie: kwaśny napój + woda źródlana + witamina C + benzoesan sodu[1]. Co takiego jednak zachodziło?
Pierwsza praca z 1993[2] roku proponowała dosyć nieoczekiwany mechanizm. Na pierwszym etapie mający właściwości redukujące kwas askorbinowy, reagował z kationem metalu przejściowego, obecnego w wodzie, powodując jego redukcję do formy o niższym stopniu utlenienia. Ta z kolei reaguje z tlenem rozpuszczonym w napoju, powodując jego częściową redukcję do anionu nadtlenkowego. Ten przyjmuje pprotony z kwaśnego środowiska tworząc nadtlenek wodoru - czyli wodę utlenioną.
Nadtlenek wodoru reaguje z obecnymi w roztworze zredukowanymi kationami metalu, rozpadając się na jon hydroksylowy i rodnik hydroksylowy. Ostatni etap jest identyczny z zachodzącym w odczynniku Fentona - mieszaninie wody utlenionej i soli żelaza II, używanej do utleniania zanieczyszczeń.
Rodniki to takie atomy lub cząsteczki, które posiadają jeden elektron nie do pary. Każdy elektron jest obdarzony spinem - a więc momentem magnetycznym wynikłym z wewnętrznych ruchów ładunku. Spin ten może przyjmować dwie wartości: +1/2 i -1/2, odpowiadające przeciwnym zwrotom momentu magnetycznego. W takiej sytuacji elektrony zachowują się jak dwa magnesy sztabkowe, obrócone o 180 stopni - przyciągają się, mimo odpychania elektrostatycznego. Z tego powodu elektrony w powłokach wokół atomu najchętniej łączą się w pary. Powstawanie takich par jest przyczyną powstawania wiązań chemicznych.
Jeśli jednak zdarzy się taki wypadek, że jakaś para zostanie rozdzielona, osamotniony elektron poszukuje partnera - i znajdując go w innej cząsteczce doprowadza do reakcji.
Rodnik hydroksylowy należy tutaj do najbardziej agresywnych - ma bardzo dużą skłonność do odbierania elektronów innym cząsteczkom - a więc utleniania ich. Pół biedy gdy takiej reakcji poddaje się cząsteczka wody czy cukru, ale gdy rodnik taki powstanie wewnątrz organizmu, powoduje uszkodzenie białek, lipidów i cząsteczek DNA. Z tego powodu są to cząsteczki najbardziej niebezpieczne dla ustroju.
W naszym jednak przypadku reaktywność rodników jest przyczyną takiego a nie innego przebiegu dalszej reakcji. Gdy rodnik zetknie się z naszym benzoesanem, odbierze mu elektron, przez co cząsteczka ta sama staje się rodnikiem benzylowym. Jest to rodnik bardzo nietrwały - łatwo ulega przegrupowaniu z odszczepieniem dwutlenku węgla. Po tej dekarboksylacji w roztworze pozostaje jedynie nasz benzen.
Czy jednak ten efekt, symulowany w warunkach laboratoryjnych, rzeczywiście występuje w tak skomplikowanych mieszaninach, jak napoje? Skrupulatne badania pokazały, że tak.
W pewnym belgijskim badaniu [3] po sprawdzeniu 134 dostępnych na rynku napoi, benzen wykryto w 20%, z czego w kilku ilość przekraczała maksymalny dopuszczalny poziom dla wody pitnej (1 ppb dla Europy). W podobnym badaniu w USA benzen wykryto w kilkunastu procentach napoi, w czterech przekroczony został amerykański dopuszczalny poziom 5 ppb, w dwóch przypadkach norma ta została przekroczona w koncentratach owocowych aż 20-krotnie[4]. Napoje te zostały wycofane. Podobne wyniki uzyskali kanadyjczycy[5].
A w Polsce?
Na szczęście pod względem badań analitycznych, nie jest u nas tak źle. W badaniu w 2008 roku sprawdzono 60 napoi, śladowe ilości benzenu wykryto w prawie połowie, jednak tylko 11 zawierało go więcej niż dopuszcza polska norma dla wody pitnej. Najwyższe poziomy stwierdzono w "Snipp orange" i "Hoop fruti pomarańcza" a z soków owocowych w soku żurawinowym, zawierającym naturalne benzoesany[6]
Zatem benzen istotnie pojawia się w tej reakcji. Pozostaje jednak pytanie, czy te wartości są szkodliwe?
Dzienne pobranie benzenu tą drogą oceniono na 10% pobrania z innych źródeł. Ze względu na występowanie w ropie naftowej i podobną temperaturę wrzenia, benzen występuje w benzynie. Opary rozlanej benzyny będą więc go zawierały. Stąd wraz z niespalonymi resztkami przedostaje się do spalin, będąc stale obecny w miejskim powietrzu. Jeszcze więcej benzenu zawiera dym papierosowy, zatem palenie czy też czynne czy bierne, zwiększa narażenie kilkunastokrotnie. Wobec tych ilości, to co mogą zawierać napoje stanowi tak małą ilość, że dla nawet najbardziej zanieczyszczonych trzeba by wypić 20 litrów dziennie, aby tym samym dostarczyć sobie go tyle, ile daje go nam całodzienne oddychanie miejskim powietrzem[7].
Dokładne wyliczenia pokazują, że wzrost ryzyka nowotworu w wyniku ekspozycji z tego źródła jest ledwie istotny statystycznie, i nie przekracza prawdopodobieństwa 1:1000000.[8] Oznacza to że pijąc takie napoje nie dostaniemy skrętu kiszek czy raka żołądka.
Skoro tak - zapyta ktoś - skoro to jest tak mały efekt, to o co cały ten szum? A o to, że z kancerogenami jest tak, że im ich mniej, tym lepiej. Może nie uda się nam natychmiast radykalnie poprawić powietrza w miastach ani skłonić ludzi do rzucenia palenia, ale obligując producentów aby przeciwdziałali tej reakcji robimy mały i szybki krok w dobrą stronę.
Amerykańska FDA zobowiązała producentów do działań, mających zmniejszyć występowanie tej reakcji. reakcję można zahamować przez dodatek EDTA - środka chelatującego metale, uniemożliwiając im katalizowanie produkcji rodników. Inna opcja to napełnianie butelek w atmosferze azotu, aby do środka nie dostał się tlen. Niektóre firmy, jak Coca Cola wycofują benzoesan sodu, na rzecz sorbinianu lub bardziej sterylnej linii produkcyjnej. Nie wiem natomiast czy w Polsce ten problem jest w jakiś sposób zwalczany. Nie znalazłem na ten temat żadnych informacji.
Jeśli zaś chcecie ustrzec się przed takimi napojami, to uważajcie też na żurawinę - zawiera bardzo dużo naturalnych benzoesanów, wystarczy więc zmieszać ją z sokiem pomarańczowym i...
--------
Źródła:
[1] Department of Health and Human Services. Summary of Information on Benzene Formation inFood Products. Memorandum, January 18, 1991
[2] Gardner, L., & Lawrence, G. (1993). Benzene production from decarboxylation of benzoic acid in the presence of ascorbic acid and a transition-metal catalyst Journal of Agricultural and Food Chemistry, 41 (5), 693-695 DOI: 10.1021/jf00029a001
[3] Van Poucke, C., Detavernier, C., Van Bocxlaer, J., Vermeylen, R., & Van Peteghem, C. (2008). Monitoring the Benzene Contents in Soft Drinks Using Headspace Gas Chromatography−Mass Spectrometry: A Survey of the Situation on the Belgian Market Journal of Agricultural and Food Chemistry, 56 (12), 4504-4510 DOI: 10.1021/jf072580q
[4] http://www.fda.gov/Food/FoodborneIllnessContaminants/ChemicalContaminants/ucm055815.htm
[5] http://www.hc-sc.gc.ca/fn-an/alt_formats/hpfb-dgpsa/pdf/securit/benzene_follow_hra-ers-eng.pdf
[6] Małgorzata Jędra, Andrzej Starski, Halina Gawarska, Dorota Sawilska-Rautenstrauch , WYSTĘPOWANIE BENZENU W NAPOJACH BEZALKOHOLOWYCH, BROMAT. CHEM. TOKSYKOL. – XLI, 2008, 3, str. 382–388
[7] http://www.nzfsa.govt.nz/consumers/food-safety-topics/chemicals-in-food/benzene/index.htm
[8] Haws, L., Tachovsky, J., Williams, E., Scott, L., Paustenbach, D., & Harris, M. (2008). Assessment of Potential Human Health Risks Posed by Benzene in Beverages Journal of Food Science, 73 (4) DOI: 10.1111/j.1750-3841.2008.00730.x
O benzoesanie i tym dlaczego nie jest taki straszny Tutaj.
jak zwykle świetny wpis! żałuję, że nigdy nie miałam nauczyciela chemii, który potrafiłby opowiadać o niej jak Ty, przez co moją wiedzę z zakresu tej dziedziny nauki uzupełniam dopiero od niedawna:)
OdpowiedzUsuńpisząc o EDTA przypomniałeś mi o pewnej sprawie, która mnie od jakiegoś czasu zastanawia. otóż wśród dziewczyn stało się ostatnio bardzo popularne tzw. 'chelatowanie włosów', co w polsce popularność zyskało dzięki temu wpisowi: http://henri-and-her-hair.blogspot.com/2013/02/chelatowanie-ratunek-dla-koncowek.html. zastanawia mnie, czy ta 'teoria' w ogóle ma ręce i nogi? jeśli miałbyś ochotę przyjrzeć się tematowi, to nie ukrywam, że z miłą chęcią przeczytałabym Twoją opinię:)
pozdrawiam serdecznie!
Bardzo ciekawy wpis :) Mam tylko małą uwagę:
OdpowiedzUsuńPowstawanie nadtlenku wodoru na skutek reakcji witaminy C z jonem metalu przejściowego jest raczej dla organizmu mało znaczące, jeśli chodzi o generowanie rodnika hydroksylowego. W naszych organizmach powstaje dość dużo nadtlenku wodoru, chociażby z katalizowanej reakcji dysmutacji anionorodnika ponadtlenkowego (przez dysmutazy). Produkują go również bakterie naszej jamy ustnej oraz ślinianki przyuszne. Ponadto wprowadzamy go do organizmu wraz z takimi napojami jak np. kawa. W warunkach fizjologicznych jest go zatem całkiem sporo. Ale też szybko pozbywają się go katalazy oraz peroksydazy... No i mamy też takie białka chelatujące, jak ferrytyna, czy ceruloplazmina, które nie dopuszczają do zajścia reakcji Fentona z jonami metali przejściowych, czyli żelaza lub miedzi, więc raczej nie ma się czym martwić.
Z tym, że raczej nie chodziło Autorowi o szkodliwość rodników hydroksylowych w organizmie, a w butelce z napojem. Delikatna różnica. Tam raczej nie ma aż tylu alternatywnych szlaków reakcji, które mogą je neutralizować bez tworzenia szkodliwych produktów.
UsuńPrzeczytałem raz jeszcze i... masz rację. Musiałem być zmęczony, jak za pierwszym razem to czytałem :) Pozdrawiam.
UsuńBenzoesan nieszkodliwy? Raczysz żartować..
OdpowiedzUsuń"Naukowcy dowodzą, że ich spożywanie może uszkadzać kod DNA……Peter Peiper, biolog molekularny z Sheffield University, twierdzi, że benzoesan sodu (E211) jest szkodliwy dla kodu genetycznego. Ten związek chemiczny jest w stanie poważnie uszkodzić mitochondria – mówi Piper. To z kolei powoduje tak wielką degenerację komórek, że z czasem może doprowadzić do choroby Parkinsona czy marskości wątroby. Piper ostrzega, że typ uszkodzenia powodowany przez benzoesan sodu jest powiązany z wieloma chorobami neurodegeneracyjnymi, które pojawiają się w późniejszym wieku."
Zgadzam się z autorem, że nie jest specjalnie szkodliwy w takiej ilości jaką zjada się w różnych produktach naturalnych np. jeżynach, borówkach, czarnej porzeczce. Wszak w tych owocach benzoesan spełnia swoją bardzo ważną rolę ochronną - podobnie jak w przygotowywanych później sokach. Naukowcy często dowodzą zbyt wiele sprzecznych informacji zależy jakie robili badania i na czym, jaka ilością tego składnika itp...
UsuńCo do działania witaminy C na nasz organizm i wzmacnianie odporności absolutnie się z autorem nie zgadza. Od lat w całej rodzinie stosuję witaminę C, gdyż m.in. chroni DNA komórek przez wirusami jak również stymuluje organizm do namnażania większej ilości ciał obronnych w momencie zagrożenia. Może zatem nawet sprzyjać podniesieniu temperatury ciała i wystąpieniu gorączki, abyśmy mogli uruchomić swoją armie obronną, co jest szczególnie ważne dla osób z poważnymi zaburzeniami odporności tzn. upośledzeniem odporności i brakiem właściwych reakcji na zagrożenie. Są osoby, które przez lata nie maja gorączki. Natomiast pomaga nam również szybko wyjść z chorób i znacznie skraca ich długość. Od 15 lat stosuję w rodzinie spore ilości witaminy C zgodnie z zaleceniami największych sław medycznych i w tym czasie w naszej licznej rodzinie nie było większych problemów zdrowotnych, gdzie konieczny byłby antybiotyk. Witaminy C jest wprost niezwykła do stymulacji układu obronnego, ale działa dopiero w ilościach podawanych w gramach 9-15 gram dziennie jak zalecał noblista Linus Pauling. Nieoficjalna i skuteczna, profilaktyczna dawka dzienna dla dorosłych to ok. 2 gramy a nie oficjalne 60-200 mg jak dla myszki. I jeszcze jedno - mówimy tu o witaminie C z owoców dzikiej róży z obecnością flawonoidów, a nie czystej formy krystalicznej. Myślałam właściwie o napisaniu kolejnej książki - tym razem właśnie o witaminie C - jest aż tyle ciekawych i fascynujących informacji na jej temat - wiele z nich celowo utajnianych latami właśnie z tymi o doskonałych skutkach pozytywnych w leczeniu najtrudniejszych groźnych zakażeń oraz raka.
Artykuł bardzo ciekawy - gratuluję pomysłu na dobry temat :)
Do anonimowego - wiele osób nie zauważyło, ale część wypowiedzi "już pisałem" jest klikalnym linkiem do poprzedniego artykułu o benzoesanach, gdzie omawiałem badania Pipera. Dotyczyły wpływu benzoesanu na genetycznie modyfikowane drożdże - przy czym przeciwgrzybiczne działanie tego związku jest dobrze znane.
UsuńDo Renaty:
Ja nie suplementuję witaminy nawet zimą i od 8 lat nie miałem grypy, a przeziębienie tylko trzy razy. Badania na dużych grupach osób pokazują jasno - przy niedoborze witaminy C zachorowalność ogólna jest zdecydowanie większa. Przy suplementacji kilkakrotnie przekraczającej dzienną dawkę, nie następuje zmniejszenie zachorowalności poniżej poziomu normalnego. To samo wykazały badania dotyczące spożycia witaminy w owocach. Ilość witaminy powyżej 0,5-0,8 g jest wydalana wraz z moczem w ciągu kilku godzin, więc najwyraźniej organizm jej tak bardzo nie potrzebuje.
Flawonoidy mają znaczenie dla zachowania witaminy w produkcie (spowalniają utlenianie) a niespecjalnie dla zachowania w organizmie. Aha - krystaliczny związek w tabletkach jest takim samym enancjomerem co związek naturalny, bo produkuje się go z glukozy.
Analogicznie niedobór witaminy A wywołuje kurzą ślepotę, ale kilkakrotna dawka dzienna nie spowoduje, że zaczniemy widzieć w ciemności. Końskich dawek witaminy C nie polecam osobom z kamicą szczawianową - produktem metabolizmu askorbinianu jest kwas szczawiowy.
Ogółem zatem - to cenny związek, ale nie przesadzajmy. W planach mam wpis o zatruciach witaminami.
Foster Marine: dobry wpis z tym chelatowaniem hahaha :) Tetrasodium EDTA to wersenian disodowy - jest to związek kompleksujący kationy metali, więc nie wiąże "osadów mineralnych", a pełni w produkcie kosmetycznym rolę wspomagającą dla przeciwutleniaczy - kompleksuje jony metali przez co składniki produktu są wolniej utleniane = produkt trwalszy. Jedyny efekt który ta dziewczyna zobaczyła to po tym olejku kokosowym, to fakt, znacznie "poprawia" włosy (możesz poszukać pod hasłem "olejowanie włosów).
OdpowiedzUsuńPozdr.
Dziewczynie sie pewnie pomyliło z myciem włosów mydłem, bo to mydło potrzebuje chelatorów by w kontakcie z twardą wodą nie wytrącać nierozpuszczalnego "szlamu" (mydła wapniowego). Ale syntetyczne detergenty nie są tak wrażliwe na twarda wode.
UsuńAnonimy, dziękuję bardzo za odpowiedzi:)
UsuńZnalazłam jeszcze w Internecie coś takiego: http://www.cosmeticsinfo.org/ingredient_details.php?ingredient_id=494 i tutaj jest napisane, że edta i jego sole zapewniają lepsze pienienie się i właściwości czyszczące kosmetyku, a także zapobiegają osadzaniu się metali na włosach i skórze ("These ingredients form complexes with calcium, magnesium, and iron, which allows for better foaming and cleaning performance of cosmetics and personal care products. By binding with metal ions, these ingredients prevent the metals from being deposited onto the hair, scalp and skin."). Wtedy ta teoria z linka zamieszczonego przeze mnie poprzednio zaczęłaby mieć chociaż trochę sensu. Czy to też nieprawda?
I przepraszam autora bloga za taki off-topic, ale zaciekawił mnie ten temat, a nie wiem, kto inny mógłby mi udzielić profesjonalnej odpowiedzi:)
Pozdrawiam!
EDTA kompleksuje wapń, który wraz z mydłem tworzy osad i utrudnia pienienie. Dodatek tego związku daje taki efekt, jak byśmy myli się w miękkiej wodzie.
UsuńO samym chelatowaniu być może napiszę. W dzisiejszym nurcie iście religijnego natręctwa usuwania toksyn zawsze i wszędzie, chelatory odgrywają dużą rolę. Najgorsze jest samowolne chelatowanie krwi przez wlewy dożylne - w USA zmarło od tego kilkanaście osób.
Coca Cola nie zawiera sorbinianu potasu ani benzoesanu sodu. Obrazek wstawiony tutaj nie pasuje do treści artykułu.
OdpowiedzUsuńJuż nie. Cztery lata temu w związku z tą właśnie sprawą, firma wycofała benzoesan z Cocacoli Light.
UsuńGratuluję wpisu, bardzo interesujący. Trapi mnie jednak jeden szczegół, który jest być może nieistotny dla ogólnego wyniku reakcji. Dotyczy on schematycznej reakcji dekarboksylowania benzoesanu. Otóż co dzieje się dalej z kationem benzenowym (ew. rodnikiem benzenowym, który według mnie powinien tam powstać)? Liczę na rozwianie moich wątpliwości. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie znalazłem dokładnego objaśnienia od strony mechanizmu, ale pewne badanie z lat 50. wskazuje, że rodniki fenylowe odbierają wodór wodzie. Zbadano to metodą izotopową.
UsuńPierwszy raz tu trafiłam, ale gratuluję wpisu i pewnie będę tu zaglądać
OdpowiedzUsuńWpis interesujący w takim samym stopniu jak komunikat na zjeździe. Z niecierpliwością czekam na relację.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Homeopatyczna "Złota kaczka" z Białegostoku
Produkt reakcji, na schemacie dekarboksylowania kwasu benzoesowego, oczywiście powinien być rodnikiem fenylowym, a nie karbokationem. Dla zachowania spójności reakcji, należy przerzucić do rodnika fenylowego atom wodoru od powstałej wcześniej cząsteczki wody. To spowoduje powstanie benzenu i odtworzenie ·OH. W takiej postaci, reakcja wygląda na katalizowaną rodnikami hydroksylowymi.
OdpowiedzUsuńDzięki, pewnie tak jest. Dokładnie rozrysowanego schematu nie znalazłem i nie byłem pewien jak przedstawić, jedynie jedna praca opisująca reakcję w stopionym benzoesanie podawała przypuszczalną możliwość addycji wodoru do węgla w pierścieniu przy grupie karboksylowej, przez co dekarboksylacja prowadziłaby do benzenu od razu.
UsuńCzy w przypadku połączenia kwasu benzoesowego z witaminą C też tworzy się benzen? Piszę o składnikach syropu na odporność dla dziecka:)
OdpowiedzUsuń